Blog
27-08-2012
2. kolejka Ekstraklasy okiem Czesława Michniewicza
W przypadku Piasta dostrzagam problem braku doświadczenia na boiskach Ekstraklasy. Niewielu piłkarzy z Gliwic grało na tym poziomie i teraz dopiero to doświadczenie drużyna zbiera, co niestety jest bolesne. Piast nie musiał wcale przegrać u siebie spotkania z Górnikiem Zabrze i podobnie nie musiał ulec w Lubinie, gdzie poza pierwszymi minutami mecz był bardzo wyrównany. W kluczowych momentach meczu piłkarzom Piasta brakuje jednak ogłady na boiskach Ekstraklasy. W tym spotkaniu gonili przez pół meczu wynik, doprowadzili w końcu do wyrównania, lecz zabrakło im zimnej krwi i po chwili stracili drugą bramkę.
W przekroju dwóch spotkań Zagłębie zagrało może 15-20 minut na poziomie, który pokazali w rundzie rewanżowej zeszłego sezonu. Piłkarze trenera Hapala nie są jeszcze w optymalnej formie i to zdecydowanie widać.
Piast przypomina mi trochę Podbeskidzie z początku poprzedniego sezonu, kiedy grał jeszcze radosny futbol, który kończył się wysokimi wynikami. Piast, podobnie jak wtedy drużyna z Bielska, musi bardziej skupić się na grze defensywnej, bo atakując zbyt dużą ilością zawodników łatwo jest nadziać się na kontrę i takie zespoły jak Górnik Zabrze czy chociażby Zagłębie Lubin z takich prezentów korzystają.
O Dariuszu Treli
Przed sezonem trenerzy Piasta szukali doświadczonego bramkarza i nawet byli bliscy pozyskania Mariusza Pawełka. Już po zaledwie dwóch kolejkach widać, że na tej pozycji przydałby się bardziej doświadczony bramkarz. Gdy poprzednio Piast gościł w Ekstraklasie to wiele punktów uratował wtedy Grzegorz Kasprzik i ktoś taki z pewnością dziś by się też Gliwiczanom przydał. Przy bramkach miałbym pretensje do Treli. Jeśli chodzi o dośrodkowanie Pawłowskiego, po którym wypuścił piłkę, powinien zrobić coś więcej. Z kolei strzał głową Woźniaka był z okolic linii pola karnego, a bramkarz z Gliwic nawet nie zareagował co pokazuje, że był tym uderzeniem zaskoczony. Myślę, że nie pomógł Piastowi w tym meczu. Absolutnie nie skreślałbym tego zawodnika, ale kibice Piasta i trenerzy muszą być przygotowani na to, że niekiedy przytrafią mu się słabsze interwencje i dlatego cały zespół musi lepiej bronić.
O Szymku Pawłowskim
Nie wiem z czego się to bierze, ale Pawłowski jest długimi fragmentami zupełnie niewidoczny. Przy pierwszej bramce pokazał swój potencjał, choć trzeba pamiętać, że bardzo źle zachowali się w tej sytuacji obrońcy. Dośrodkowanie na głowę Woźniaka także było wysokiej klasy, ale za mało widać Szymka Pawłowskiego w czasie meczu. Ten zawodnik jest już w Lubinie bardzo długo i myślę, że powinien być częściej widoczny na murawie, dłużej być „pod grą”, bo stać go na to. Szymek musi być bardziej pazerny na boisku.
O Arkadiuszu Woźniaku i Darvydasie Sernasie
Trudno mi powiedzieć jaka jest hierarchia napastników w Zagłębiu, ale patrząc na to wszystko z boku niejako samo nasuwa się przysłowie: „cudze chwalicie, swego nie znacie”. Woźniak nie od dziś, nie tylko za trenera Hapala, strzelał w Lubinie bramki. Jest to zawodnik, który ma oczywiście mankamenty w grze, ale przede wszystkim potrafi zdobywać gole. Sernas jest może bardziej widoczny, uczestniczy w niemal każdej akcji Zagłębia, ale w przeciwieństwie do Woźniaka nie strzela bramek. Wydaje mi się, że szkoleniowiec Lubina da jeszcze szansę Sernasowi, ale jeśli Arek nadal będzie naciskał i strzelał bramki, to ta hierarchia napastników w Zagłębiu może się zmienić. Dla drużyny nie ma nic lepszego jak zdrowa rywalizacja.
Wszyscy są chyba co do tego zgodni i ja również tak uważam, że kartki czerwonej dla Mączyńskiego być nie powinno. Moim zdaniem sędzia Borski niewłaściwie ocenił tę sytuację – pomocnik Górnika był spóźniony, ale żółty kartonik w zupełności by wystarczył. Znajdą się oczywiście tacy, którzy będą go bronić, ale większość będzie mieć jednak pretensje, bo był to przecież kluczowy moment meczu. Górnik prowadził, Jagiellonii gra się nie układała i wynik mógł być różny.
O Łukaszu Skorupskim
To jest chłopak, który bardzo harmonijnie się rozwija. Gdy prowadziłem jeszcze Widzew, a Łukasz grał w Radzionkowie, obserwowaliśmy go i zrobił na nas duże wrażenie. Zebrał doświadczenie w piłce seniorskiej na niższym szczeblu, co bardzo pomaga mu teraz na poziomie Ekstraklasy. Kilka głupich bramek jeszcze wpuści, bo jest to przecież młody chłopak, ale myślę, że niedługo znajdzie się w kręgu zainteresowań selekcjonera reprezentacji Polski, bo ta sytuacja z Fabiańskim, który nie gra, jako trzecim bramkarzem, wkrótce się skończy i trzeba będzie poszukać tego „numeru 3”. Wydaje mi się, że Skorupski jest blisko tego miejsca. Nie jest to jeszcze zawodnik gotowy do gry w kadrze, ale sądzę, że takie obycie z reprezentacją i otarcie się o nią bardzo by mu się przydało i zmobilizowało do jeszcze cięższej pracy, bo ze wszystkich młodych zawodników regularnie grających w klubach jest zdecydowanie najrówniejszy i ma największy potencjał.
O Łukaszu Skowronie
Kolejny młody i obiecujący chłopak, który jednak kilka głupich bramek musi jeszcze wpuścić. Na razie gra taką piłkę juniorską – do każdego dośrodkowania wychodzi, chce pomagać drużynie, choć czasem ta jego pomoc przeradza się w zagrożenie we własnym polu karnym. Jest bardzo utalentowany, dysponuje dobrymi warunkami fizycznymi, ale czeka go jeszcze sporo pracy, by stał się bardzo dobrym zawodnikiem. Lepiej dla młodego bramkarza, gdy doświadczenie seniorskie zdobywa w niższych ligach, gdzie ewentualne błędy nie są tak uwypuklane, jak w Ekstraklasie, gdzie dzięki telewizji i internetowi każdy wie, kto zawala daną bramkę, a to bardzo często odbija się na psychice młodego bramkarza. Pamiętam jak bolesne zderzenie z ekstraklasą spotkało mojego młodego bramkarza z Jagiellonii, Krzyśka Barana.
O Macieju Makuszewskim
Maciek z każdym meczem dojrzewa piłkarsko i zaczyna pokazywać w czasie spotkań to, co demonstrował na treningach jeszcze z czasów mojej pracy w Białymstoku. W tamtym okresie miał trudności z pokazywaniem swoich atutów w meczach ligowych, choć może gdyby dostawał więcej szans, wyglądałoby to nieco inaczej. Każdy zawodnik musi dojrzeć do pewnych rzeczy i wydaje mi się, że Makuszewski ten etap ma już za sobą, ale po pierwszych dwóch meczach sezonu muszę przyznać, że więcej się po nim spodziewałem. Powinien być zdecydowanie częściej przy piłce, bo wtedy może zespołowi Jagiellonii bardzo dużo dać. Rozpatrywanie nazwiska Makuszewskiego w kontekście gry w pierwszej reprezentacji jest jak dla mnie przedwczesne. Chłopak ma duży potencjał, ale też wiele elementów może jeszcze podnieść na wyższy poziom i wtedy będzie mógł włączyć się do walki o miejsce w kadrze.
O Prejuce Nakoulmie
Prejuce trafił do Górnika rok temu i można powiedzieć, że stał się rewelacją rundy jesiennej. Dziś jest on znakomitym przykładem tego, co dzieje się gdy piłkarz bardziej niż na grze skoncentrowany jest na poszukiwaniach nowego klubu i jeżdżeniu na testy. Nakoulma nie jest dziś tym Nakoulmą, którym był rok temu. Mam nadzieję, że gdy okno transferowe zostanie zamknięte, skupi się już tylko na grze, bo obecna sytuacja mu nie pomaga. Kwota miliona euro być może nie przystaje jeszcze do klasy Nakoulmy. Górnik chwali swój towar i może za 700, 800 tys. euro dałoby się go spieniężyć. Prejuce jest zawodnikiem, który w każdym momencie może zacząć strzelać bramki, więc niech oczyści głowę i skupi się na grze, by znów zwrócić na siebie uwagę zagranicznych klubów.
Takie zespoły jak Podbeskidzie, grając przeciwko Wiśle, Lechowi czy Legii, już przed pierwszym gwizdkiem będą zadowolone z wyniku remisowego. Trenerzy nie nastawiają więc zespołu na otwartą grę, tylko skupiają się na kontrataku i z takimi rywalami bardzo ciężko się gra. W przypadku Podbeskidzia, podobnie jak i Widzewa, taka taktyka się sprawdza. Drużyny te wiedzą, że w ataku pozycyjnym niczego nie wskórają, więc stwarzane sytuacje wynikają ze stałych fragmentów gry lub z akcji dwu-trzy podaniowych, rozpoczynanych po stracie rywala, gdy ten nie zdoła jeszcze ustawić szyków obronnych
O problemach Wisły
Przy Reymonta jest problem, bo w obu dotychczasowych spotkaniach Wisła stwarzała sobie okazje bramkowe, ale brakowało jej zimnej krwi, by te sytuacje wykończyć. Nad tym elementem Wisła będzie z pewnością pracowała, bo nie jest problemem ilość czy jakość stwarzanych okazji, ale brak ich wykończenia.
Nie do końca właściwa jest też chyba koncentracja w zespole, bo po raz drugi Wisła traci jako pierwsza bramkę – z Podbeskidziem w 17. minucie, a z GKS-em już w 2. To też jest problem dla trenerów: czy właściwa jest rozgrzewka, podejście i nastawienie piłkarzy do meczu, a może za duża jest presja? Gdzieś jest problem w Wiśle, bo jak dwukrotnie traci się bramkę właściwie w pierwszym kwadransie meczu, to nie wygląda to dobrze.
Wisła ma szczęście, że nie trafiła na początku rozgrywek na ekipy z czuba tabeli, bo ewentualne straty punktowe z Legią czy Lechem od razu znalazłyby odzwierciedlenie w tabeli, a tak Krakowianie mają 4 punkty na koncie i to nie jest zły wynik.
O Łukaszu Gargule
Przy bramce Burligi Garguła miał sporo szczęścia, ponieważ zagrywał w troszeczkę inny punkt boiska, a futbolówka odbiła się od nogi obrońcy i szczęśliwie trafiła do kolegi z zespołu, co było widać w jednym z ujęć zza bramki Podbeskidzia. W Bełchatowie słynął z wykonywanych stałych fragmentów gry, więc nie dziwi mnie świetne dośrodkowanie na głowę Genkowa w drugiej połowie meczu. Jest to chłopak, którego kariera w pewnym momencie się zatrzymała przez kontuzję. Jeszcze nie widziałem Garguły w Wiśle grającego na takim poziomie, jaki prezentował w Bełchatowie. Może to jest dla niego przełomowy moment – albo się przebije i będzie liderem zespołu, albo będzie musiał sobie poszukać nowego klubu, bo kolejnej takiej szansy w Wiśle raczej nie dostanie.
Różnie układa się terminarz dla poszczególnych zespołów – Ruch gra pierwsze mecze na wyjeździe, podobnie Korona. Dla Widzewa terminarz był nieco łaskawszy, bo aż trzy pierwsze mecze zagra u siebie. Łodzianie bezwzględnie wykorzystali to, że trafili na zespoły będące wyraźnie w dołku, ale to już problem Śląska i Ruchu. Terminarz dla wszystkich zespołów był dawno temu znany. Braków w Widzewie jest sporo, bo jest to drużyna, która powstała na prędce, ale dziś piłkarze trenera Mroczkowskiego żyją z kontr i nieskuteczności przeciwnika, bo Ruch mógł do przerwy strzelić przecież trzy bramki.
Chwalimy Widzew za zwycięstwo, ale nie można powiedzieć, że Łodzianie swoją grą zdominowali Ruch. Sukcesem Widzewa jest to, że potrafił zdobyć 6 punktów na liderach poprzedniego sezonu, ale te rezultaty, mimo wszystko, bardziej wskazują na słabość Śląska i Ruchu, że nie byli nawet w stanie zdobyć punktu w Łodzi. Chwała dla Widzewa.
O kłopotach Niebieskich
Najważniejsze zadanie, jakie mają przed sobą piłkarze Ruchu, to zapomnieć o zdobytym w poprzednim sezonie wicemistrzostwie Polski. Muszą jednak przypomnieć sobie w jaki sposób zdobywali punkty, w jaki sposób doszło do tego, że tym wicemistrzem zostali – grali twardo, zdyscyplinowanie, zespołowo i odpowiedzialnie. Dzisiaj tego w ekipie Ruchu nie ma. Dzisiaj piłkarzom ciąży w głowach to drugie miejsce na koniec poprzedniego sezonu w takim sensie, że oczekują chyba oddawania hołdu na boisku przez rywali, bo im się coś tam należy. Nic się nikomu nie należy – piłkarze muszą wiedzieć, że zdobyte w poprzednim sezonie laury będą tylko bardziej mobilizować przeciwnika, co widzieliśmy doskonale w przypadku dwumeczu Widzewa z Ruchem i Śląskiem.
O głupocie Djokicia i Sadloka
Myślę, że wszystko wynikało z frustracji obu zawodników. Jednemu i drugiemu nie układa się gra i obie sytuacje były efektem wyładowania złości wynikającej z tego, że kiedyś w jakiejś sytuacji boiskowej łatwo sobie radzili, a dziś pojedynków z rywalami nie mogą wygrać. Co tu dużo mówić – głupota w jednym i drugim przypadku spowodowała osłabienie zespołu. Psychika zabiła dynamikę i umysł się wyłączył.
Lechowi wszystko bardzo dobrze się układa. Po nieudanej przygodzie w europejskich pucharach oraz odpadnięciu z Pucharu Polski trafił na słaby Ruch i pokonał go pewnie, 4:0, a teraz przyjechał do Warszawy na mecz z Polonią, która chciała atakować i stwarzała przez to dużo okazji dla Lecha. Polonia przegrała ten otwarty mecz, ale pokazała się z dobrej strony i mogła wygrać to spotkanie, bo nawet przy stanie 0:1 jej gra dobrze się układała. Podobnie jak w opowieści o Dedalu i Ikarze Polonii „roztopiły” się jednak skrzydła, zabrakło wyrachowania w drugiej połowie oraz może nieco innego pomysłu na poprowadzenie gry, bo gospodarze mogli w tym meczu skarcić Lecha.
O sile Kolejorza
Poznaniacy mają teraz wyrównany skład. W Lechu nie będzie piłkarza pokroju Rudniewa, który zdobędzie ponad 20 bramek w sezonie, ale strzelać będzie więcej osób, bo już wszystkiego nie zrobi za nich Rudniew. Teraz w zespole Lecha każdy jest odpowiedzialny za strzelanie bramek, każdy może być bohaterem i na razie bardzo dobrze się to piłkarzom Kolejorza udaje.
O ostrym przyjęciu Trałki
Nie spodziewałem się, że będzie miło przyjęty przy Konwiktorskiej, ale nie sądziłem, że będzie potraktowany aż tak ostro. Z drugiej strony zawodowy piłkarz musi być na to przygotowany, że jak przechodzi się z jednego zespołu do drugiego, w takich okolicznościach, gdy nie wiadomo było co stanie się z Polonią, a kapitan odchodzi jako pierwszy, to gwizdy kibiców gdzieś z pewnością się pojawią.
Bardzo cenię Łukasza, to bardzo mądry i inteligenty chłopak, ale apeluję do niego: nie wypada się zachowywać tak, jak zachował się po zdobyciu bramki. Powinien ugryźć się w język i wstrzymać się z niepotrzebnymi gestami, bo strzelony gol był najlepszą odpowiedzią na zachowanie kibiców. Przyłożeniem ręki do ucha chciał coś zademonstrować i z pewnością przyjaciół tym zachowaniem nie zyskał, a myślę, że wielu kibiców Polonii, którzy dobrze mu życzyli, to po tym geście mogło dołączyć się do gwizdów.
O Pawle Wszołku
Paweł ma olbrzymi potencjał i teraz dojrzewa piłkarsko. Musi pracować nad mankamentami w swojej grze, bo ma jeszcze duży margines do poprawienia. Cieszę się, że zmienił niektóre zachowania na murawie, o których mówiłem mu gdy pracowałem z nim w Polonii. Każdy trener, który będzie go prowadził, musi uświadamiać mu, że ciężka praca i eliminowanie błędów może doprowadzić go do dobrych klubów i gry w reprezentacji. Jeśli poprzestanie na tym, co pokazuje teraz, będzie tylko solidnym i doświadczonym zawodnikiem, a nie prawdziwym piłkarzem.
Korona, o czym mówiłem przed tygodniem, musi coś dołożyć do swojej gry, bo samą agresją i ambitną walką rywali już nie zaskoczy. Kielczanie próbowali coś zmienić w spotkaniu ze Śląskiem, ale w tej grze brakowało spójności, bo podyktowane przeciwko nim karne i pokazane czerwone karki nie były efektem indywidualnego błędu, ale całej serii pomyłek.
Korona miała trudny terminarz, bo przy wyjazdach na Legię i Śląsk trudno być optymistą. Wszyscy wiedzieli, że o punkty będzie bardzo trudno i myślę, że sposób w jaki poniosła te dwie porażki wprowadzą sporo niepokoju w szeregi zespołu, bo można przegrać mecz, jak choćby na koniec poprzedniego sezonu z Legią na Łazienkowskiej, ale te dwa spotkania pokazały, że coś niedobrego dzieje się w tej drużynie. Na szczęście następny mecz grają już w Kielcach, a tam są groźni dla każdego.
O nieuznanej bramce Stano
Myślę, że nikt z piłkarzy Śląska nie miałby na boisku pretensji, gdyby ta bramka została uznana, bo była to bardzo szybka i dynamiczna sytuacja. Sędzia się oczywiście obroni, bo można to było zinterpretować tak, jak to uczynił. Gdybym był arbitrem to nie wiem czy uznałbym tego gola. Na podjęcie decyzji był ułamek sekundy, a sędziowie bronią się przepisami i rzadko kierują się duchem gry. Z pewnością arbiter nie popełniłby błędu i nie wypaczył wyniku meczu gdyby uznał tę bramkę.
O Waldemarze Sobocie
Często piłkarze uciekają do stwierdzeń, że brakuje im świeżości i szybkości, co jest kompletnym idiotyzmem i nie lubię nawet tego słuchać. Jeśli ktoś jest szybki, to zawsze będzie szybki. Sobota właśnie taki jest, dobrze operuje piłką i bez względu na sytuację w Śląsku, będzie pokazywał swoje walory. Waldek ma dużą dynamikę w nogach, rozegrał dobre spotkanie, wywalczył rzut karny i zarobił czerwoną kartkę dla rywali.
O sytuacji w Śląsku
Dużo mówi się dziś o tym, co dzieje się we Wrocławiu, jak gra Śląsk, kto powinien trenować, kto nie powinien. Zawsze mówię, żeby dwa razy się zastanowić, zanim podejmie się decyzję, bo dziś Śląsk jest mistrzem Polski z poprzedniego sezonu i oczywiście złapał dołek, ale co ma powiedzieć Real Madryt, który pierwszy mecz remisuje, a drugi przegrywa? Osoby, które dziś domagają się głów, powinny się zastanowić, bo nikt nie pamięta, kto w danych rozgrywkach był liderem po drugiej czy piątej kolejce. Liczy się tabela na koniec sezonu. Sześć punktów zdobytych czy straconych na tym etapie jeszcze niczego nie przesądza. Przed nami wiele spotkań i ostrożnie bym do tego wszystkiego podchodził.
Początkowe mecze są bardzo ważne, bo zdobyte punkty dodają troszeczkę pewności siebie. Każdy z każdym musi zagrać, ale Bełchatów trafił już na początku na Wisłę i Legię, więc to na pewno trudny początek dla piłkarzy GKS-u. W Krakowie, bez obciążenia psychicznego, zagrali oni dobry mecz i wcale nie musieli go przegrać. Na tej euforii, że walczyli z Wisłą do samego końca, wyszli na spotkanie z Legią i nie pokazali już tego samego. Inna sprawa, że Legia na niewiele im pozwalała. Zabrakło piłkarzom z Bełchatowa takiego głodu, że można Legii skoczyć do gardła.
W przypadku drużyny Jana Urbana nie jest to jeszcze gra tłamsząca zupełnie rywali, ale Legia pokazuje taką demonstrację siły, utrzymując piłkę w trudnych momentach, nie wybijając jej po autach i zmuszając przeciwnika do biegania. To jest właściwy kierunek.
O skrzydłowych Legii
Piłkarze nie mogą być oceniani na podstawie jednego zagrania, jak np. asysta Kucharczyka czy gol Żyry. Skrzydłowi Legii fragmentami pokazują poziom, który powinni utrzymywać cały czas. Nie może być tak, że mają w meczu dwie-trzy dobre akcje, a w pozostałych przypadkach są niewidoczni albo gubią futbolówkę. Oni sami muszą dojść do tego, dlaczego momenty, w których wychodzi im wszystko, przeplatane są prostymi błędami i stratami piłki.
O współpracy Ljuboji i Saganowskiego
Z dobrymi piłkarzami jest tak, że obojętnie do jakiego klubu trafią, to jeśli drużyna szybko ich zaakceptuje, mogą szybko zaprezentować swoje umiejętności. Plusem Sagana jest to, że zanotował bardzo udany początek w Legii, czuje się akceptowany i potrzebny drużynie. Z kolei Ljuboja wie, że z podań Marka może strzelać bramki, a jak będzie trafiał do siatki, to wszyscy będą o nim dobrze mówić. Myślę, że ta współpraca dobrze się układa, ponieważ Ljuboja dostrzegł, że Sagan, dzięki swoim umiejętnościom technicznym i taktycznym, może dać dużo drużynie i indywidualnie jemu, a nie dlatego, że jest miły i grzeczny.
Wiedziałem, że Pogoni będzie bardzo trudno wygrać drugie spotkanie, bo często się tak zdarza, że zespołowi, który wygrywa wysoko mecz, a tak było w przypadku Portowców, którzy pokonali 4:0 Zagłębie, bardzo ciężko jest powtórzyć dobrą grę w kolejnym pojedynku. W przypadku Pogoni to się potwierdziło, choć pierwsze minuty w ich wykonaniu były bardzo dobre, a Lechia sprawiała wrażenie zespołu trochę przestraszonego. Oglądając ten mecz trudno było nie oprzeć się wrażeniu, że w każdym momencie coś złego może się Pogoni stać, bo goście co raz groźniej kontrowali, a Szczecinianie atakowali dużą ilością zawodników, przez co zostawiali Lechii zbyt dużo miejsca na boisku.
Po pierwszym wysoko wygranym meczu Pogoni bardzo zależało na zwycięstwie przed własną publicznością i być może ta presja oczekiwań okazała się dla nich zbyt duża. Lechia z kolei miała w swoich szeregach Traore, który był w tym meczu zawodnikiem z zupełnie innej bajki.
O Abdou Razacku Traore
Mówienie Traore co może, a czego nie może na boisku znacznie ograniczyłoby jego styl gry i myślę, że źle by się z tym czuł. Razack dostał w tym meczu dużą swobodę, bo w defensywie mocno pracowali za niego koledzy, ale trzeba mu oddać, że w każdym jego dryblingu i zagraniu do partnerów była duża jakość. Traore okazał się ojcem sukcesu, choć trzeba pochwalić za ten mecz cały zespół, który przetrwał pierwsze 20 minut, gdy niesiona euforią po ubiegłotygodniowym zwycięstwie nad Zagłębiem Pogoń stworzyła sobie kilka sytuacji, po których mogła zdobyć bramkę. To było podobne spotkanie do tego z Zagłębiem, z tym że wtedy wszystko wpadało do bramki, a w teraz tej skuteczności zabrakło. Lechia zaś była skuteczna zarówno w grze defensywnej, jak i w ofensywnej.
O Edim Andradinie i Kolendowiczu
Edi bardzo dużo Pogoni daje. Nawet jeśli czasem nie wróci za akcją warto na niego popracować. W samej końcówce doskonale uderzał z woleja i gdyby piłkarz Lechii nie odbił piłki głową, to być może wpadłaby ona do bramki. Myślę, że brakowało Pogoni w tym meczu kogoś jeszcze, kto zagrałby na poziomie Ediego. Nie było zawodnika, który wziąłby na siebie ciężar zdobywania bramek. Kolendowicz jest piłkarzem bardzo groźnym, ale nie wytrzymuje w takim tempie całego meczu. Pracowałem z Robertem w Lubinie i wiem, że zagra bardzo dynamicznie przez godzinę, ale później musi szukać odpoczynku. Czasami jest tak, że Kolendowicz dobrze zacznie, a później długo go na murawie nie ma.
WYRÓŻNIENIE
Wyróżniłbym te zespoły, które potrafiły zrobić użytek z dobrego kalendarza, jaki los im przydzielił, a więc przede wszystkim Widzew, który po dwóch domowych meczach ma na koncie 6 punktów. O tym, jak bardzo ważne jest to szczęście na początku rozgrywek niech świadczy fakt, że Korona zagrała dwa mecze wyjazdowe i oba przegrała, Ruch zagrał dwa mecze wyjazdowe i również ma na koncie 0 punktów. Teraz te zespoły musiały przełknąć gorycz porażki, ale na wiosnę to im będzie łatwiej, bo rundę rewanżową zaczną spotkaniami na własnym terenie.
Spisał Sebastian Kuśpik / Ekstraklasa.net
Cytat Tygodnia
‘’Porażka jest gorsza od śmierci bo trzeba się po niej obudzić"
Podbeskidzie Bielso Biała