czytaj dalej

Blog

01-11-2012

9. kolejka Ekstraklasy okiem Czesława Michniewicza

 

 
Czesław Michniewicz ocenił 9. kolejkę Ekstraklasy
 
Czesław Michniewicz ocenił 9. kolejkę Ekstraklasy
fot. Polskapresse

Gołym okiem widać, że w Podbeskidziu panuje olbrzymi marazm i przyjście Jelenia nie wprowadziło nawet chwilowego ożywienia. W tych warunkach zmiana trenera może podziałać na nich w pewnym sensie kojąco. Ten zespół zatracił całkowicie wiarę w to, że można wygrać mecz. Ciągłe poszukiwania optymalnego ustawienia wprowadziły jeszcze więcej zamieszania, a każde kolejne ustawienie nie dało nowej jakości i nie przekładało się na lepszą grę. Tam było już tyle roszad i w bramce, obronie, pomocy i ataku... Nawet przyjście Jelenia niewiele zmienia. Myślę, że dla nich największym sukcesem jest teraz to, że mają trenera. To też była nienormalna sytuacja, że tyle trwało szukanie następcy Roberta Kasperczyka i dopiero po tym meczu przychodzi nowy trener. Podbeskidzie musi szukać punktów zwłaszcza w meczach u siebie i właśnie w starciu z Lechią była na to szansa. Być może ”nowa miotła” by w tym pomogła.

Abdou Razack Traore koniecznie chce odejść z Lechii

O ABDOU RAZACKU TRAORE

Dla Abdou Razacka to odpowiedni moment, by z polskiej ligi odejść. Jego problemem może być zagmatwana sytuacja z obecnym menedżerem, któremu według niektórych źródeł próbuje wypowiedzieć umowę. Jak łatwo się domyśleć, nie będzie takie proste, gdyż w grę wchodzą duże pieniądze . Gdybym miał poszukać przyczyn jego bardzo dobrej gry w tej rundzie, to oprócz kończącego się kontraktu wskazałbym jeszcze jeden szczegół. Powrót po kontuzji Machaja i sprowadzenie Ricardinho spowodowało, że Razack czerpie dużą radość z grania, bo ci trzej zawodnicy świetnie pasują do siebie. Każdy z nich potrafi grać szybko i kombinacyjnie. Bardzo często ci piłkarze szukają się „w ciemno” na boisku. To oprócz finansów może być również decydujące, aby zarząd Lechii przekonał Traore do pozostania na dłużej w Gdańsku. Jego doświadczenia z Norwegii, gdzie delikatnie mówiąc został źle potraktowany przez władze klubu, może mieć duże znaczenie przy podjęciu kolejnego kroku w karierze. W Gdańsku jest bardzo lubiany i szanowany i już zapracował sobie na pozycję gwiazdy nie tylko Lechii, ale całej Ekstraklasy. Jest to obok Ljuboji najbardziej wartościowy piłkarz w naszej lidze o bardzo podobnym bilansie bramek i asyst. Jeśli Lechia myśli o odgrywaniu znaczącej roli w naszej lidze to powinna zatrzymać Traore, ale czy warto tworzyć kominy płacowe? Przy słabszej formie Traore, która niestety też kiedyś przyjdzie, może to być dużym problemem dla drużyny i klubu. Dla mnie najprawdopodobniejszy scenariusz jest taki, o ile Traore nie ma już konkretnej propozycji z dobrej ligi ze świetnymi warunkami finansowymi, Lechia może dojść z nim do porozumienia i podpisać kontrakt np. z klauzulą odstępnego i w przyszłości sprzedać. Traore jest tajemniczy i nawet jego koledzy z drużyny nie wiedzą jakie mam plany, a na dziś wiadomo tylko tyle, że pojawił się jakiś menedżer z Niemiec, który szuka dla niego klubu.

Mówiliśmy o sile Widzewa na początku sezonu, gdy wygrywał mecz za meczem. To raczej nie będzie zespół, który powalczy o mistrzostwo i takie są realia. Widzew może i będzie wygrywać pojedyncze mecze, ale takiej imponującej serii jak z początku sezonu raczej powtórzyć już się nie uda. Dzisiaj Widzewa nikt już nie lekceważy i każdy podchodzi do meczu z łodzianami mocno skoncentrowany. Oczywiście zdarzy się, że jeszcze wiele zespołów nadzieje się na szybkie kontry Widzewa, jak choćby ostatnio Piast. Niepokojące są te wszystkie informacje dotyczące finansów Widzewa. Mam nadzieję, że tak sprawny i skuteczny biznesmen jak właściciel klubu Sylwester Cacek poradzi sobie z tym problemem. Jednym ze sposobów poszukania dodatkowych środków może być spieniężenie zimą Łukasza Brozia, którym interesuje się kilka czołowych klubów.

Wisła była od początku tego spotkania nastawiona na strzelenie bramki jako pierwsza wiedząc o tym, że jak Widzew wyjdzie na prowadzenie to bardzo trudno z nim wtedy wygrać. Dotychczas łodzianie nie przegrali meczu, gdy jako pierwsi strzelali bramkę, a ich problemy zaczynały się wtedy, gdy trzeba było odrabiać straty. Myślę, że tym meczem przede wszystkim zyskał trener Kulawik, bo drużyna może zacząć bardziej ufać trenerowi, skoro jego dobór składu i taktyka okazała się skuteczna. Najbliższy mecz z Lechem może okazać się drogowskazem w jakim kierunku do końca rundy będzie zmierzać Wisła.

Wisła Kraków 1:0 Legia Warszawa

O RAFALE BOGUSKIM

To jest zawodnik, który jest dla mnie wielką niespodzianką i zagadką. Radził sobie świetnie w Bełchatowie, miał swoje momenty w Wiśle, ale też borykał się niestety z wieloma kontuzjami. Jemu brakuje przede wszystkim zdrowotnej stabilności bo w piłkę potrafi grac jak mało kto w naszej lidze. Miewa przebłyski, jak choćby w meczu z Widzewem, ale zobaczymy czy to potwierdzi w kolejnych spotkaniach, bo jak mawiają Niemcy: jeden raz, to żaden raz. Boguś powinien jako zadanie domowe i zarazem trening mentalny obowiązkowo pooglądać swoje wcześniejsze mecze z Bełchatowa za czasów trenera Lenczyka.

Widzew Łódź - Wisła Kraków 1:2

O ODSUNIĘCIU MŁODZIEŻY

Jestem jak najbardziej za tym aby dawać szansę młodym utalentowanym chłopakom, ale stawianie na zawodnika tylko dlatego, że jest młody, żeby pokazać innym, że się tą młodzież wprowadza, nie ma sensu. Często jest tak, że wiek jest jedynym atutem takiego piłkarza. Wszystko musi mieć swój czas i miejsce. Muszą być przede wszystkim umiejętności i perspektywy rozwoju. Na dziś trener Kulawik uznał, że w lepszej formie są zawodnicy starsi, którzy gwarantują lepszą jakość, a sytuacja Wisły jest taka, że musi się oglądać bardziej za siebie, a nie przed siebie i nie dziwi mnie to, że Kulawik postawił na starszych. Nie ulega wątpliwości, że jeśli pozostanie na stanowisku, to po zimie ta hierarchia zawodników może się zmienić, bo popracuje z nimi dłużej i będzie wiedział na ich temat zdecydowanie więcej. Jedni wtedy zyskają, a inni stracą - jak przy każdej zmianie trenera.

Trzeba przyznać, że Koronie ten mecz się nie układał, bo nie strzeliła rzutu karnego i straciła bramkę przed przerwą. Arena była wybitnie dla nich, bo walczyli jak gladiatorzy - przeorali to boisko wzdłuż i wszerz i zasłużenie wygrali. Widać było w ich poczynaniach olbrzymią determinację i poświęcenie w walce o zwycięstwo.
W pewnym momencie spotkania można było odnieść wrażenie, że Pogoń zadowoliła się remisem. Nie szukała drugiej bramki i za to Portowców spotkała kara. Jedni i drudzy muszą do końca rundy zgromadzić jeszcze trochę punktów aby móc spokojnie popracować zimą.

Legia-Korona

O POWROCIE DOPINGU KIBICÓW KORONY

To bardzo ważne dla tej drużyny. Stadion Korony był pierwszym nowym obiektem w ekstraklasie i zawsze przyjemnie się tam wszystkim drużynom grało, bo czuło się klimat i atmosferę blisko położonych murawy trybun. Nie wiem co było podłożem tego konfliktu kibiców z klubem, ale fakt jest taki, że ten doping przyszedł we właściwym momencie, bo po takim meczu fani muszą być zadowoleni ze zwycięstwa i ogromnej waleczności zespołu.

Należy się przyzwyczajać do tego, że Polonia będzie strzelała dużo bramek. Brawa dla niej, że w Bełchatowie potrafiła zdobyć ich aż pięć i to w trudnych warunkach atmosferycznych, bo na śniegu nie gra się łatwo. Rywalizacja w tym zespole jest bardzo duża i przypadek Caniego pokazuje, że nie wszyscy to wytrzymują. Nie każdy może grać w podstawowym składzie i nie każdy może się z tym pogodzić. Pojawił się problem z Canim i Albańczyk został przesunięty do Młodej Ekstraklasy. Myślę, że czas dać mu szansę odejść z Polonii, bo w tym klubie już na pewno nie będzie grał dobrze. Wiele razy był poniewierany za swój charakter przez poprzedniego właściciela, a teraz został praktycznie wyrzucony poza nawias. Być może nie pasuje do tej drużyny. To jest teraz największy problem Polonii, by znaleźć kupca na Caniego. Ja osobiście widziałbym go w Lechu, Wiśle, a może Lechii, bo tam nie ma tego typu piłkarzy. Jeśli Edgar trafi na dobry klimat wokół siebie w nowym klubie, to jest w stanie dużo dobrego wnieść do zespołu. Jego czas w Polonii już minął, a dobitnie pokazała to sytuacja z rzutem karnym w końcówce spotkania. Drużyna już postawiła na nim krzyżyk i go nie akceptuje. Naturalna selekcja - nie pomagasz zespołowi to zespół nie pomaga tobie. Olbrzymi wpływ na to miało wiele rzeczy, które się wcześniej wydarzyły w Polonii z udziałem Caniego. Niemniej jednak warto mu pomóc, bo to wciąż młody zawodnik, a dobry piłkarz z reguły bywa niepokorny i jeśli ktoś skieruje ten jego wulkan energii w właściwa stronę to on się z pewnością odpłaci.

Bełchatów ma duży problem, bo jak się praktycznie bez historii przegrywa u siebie 0:5 i ma się w perspektywie mecz wyjazdowy z ledwie czterema punktami na koncie, to widmo spadku jest bardzo blisko. Nic dobrego nie wróży również przesuwanie do Młodej Ekstraklasy m.in. Kosowskiego, bo jaki on jest każdy widzi - każdym dniem coraz bliżej mu do końca kariery, ale to jest też chłopak, który może dograć decydującą piłkę i pomóc w trudnym momencie. Nie wiem czym sobie na to zasłużył, ale w Bełchatowie nie dzieje się najlepiej i czeka się tam z utęsknieniem na koniec rundy jesiennej. Składanie pism procesowych przez zawodników Bełchatowa do PZPN świadczy o tym, że nie dzieje się tam dobrze nie tylko na boisku, ale również poza nim. To bardzo źle wróży GKS – owi na przyszłość. Jeśli jednak w następnych pięciu meczach nie zdobędą powiedzmy ok. 8- 10 punktów, to mogą zimą zacząć budować zespół nie na utrzymanie w ekstraklasie, a na powrót do niej za rok.

Polonia Warszawa-Jagiellonia Białystok

O SYTUACJI Z RZUTEM KARNYM

Często jest tak, że przy wysokim prowadzeniu zespołu napastnik, chcąc przełamać strzelecką niemoc, podchodzi do karnego nie będąc do tego wyznaczonym przez trenera, by zdobyć bramkę i wrócić na właściwe tory. Wszyscy to doskonale rozumieją i chcą pomóc koledze, żeby w przyszłości on pomógł drużynie. Przypadek Caniego i Brzyskiego pokazuje dobitnie, że nikt już Caniemu pomagać nie chce. Przy takim wyniku gdyby o strzelanie karnego poprosił Brzyskiego Wszołek czy Teodorczyk, to jestem przekonany, że Tomek by się zgodził, ale Caniemu na to nie pozwolił. To też pokazuje jakie są stosunki na linii Edgar-drużyna. Mam wrażenie, że trener Stokowiec poświęcił Caniego dla spokoju i harmonii w zespole - czasami tak trzeba, bo drużyna jest najważniejsza.

W poprzednich meczach z Piastem i Zagłębiem Lubin Lech potrafił zagrać ok. 30 minut na bardzo dobrym poziomie i wtedy strzelał bramki. W tym meczu Kolejorz w ogóle nie dominował co rzadko się zdarza w Poznaniu. Jagiellonia strzeliła bramkę na początku spotkania i gospodarze mieli praktycznie cały mecz, żeby doprowadzić do remisu, ale tego nie zrobili. Lech nie zagrał nawet 5. minut na takim poziomie, by Jagiellonia musiała się czegokolwiek bać. Jagiellonia perfekcyjnie wykorzystała słabość Lecha w tym dniu i zasłużenie wygrała.

Lech Poznań - Hamburger SV

O DUŻEJ ROTACJI W LECHU

Rotacja jest zawsze problemem dla zawodników , bo nie czują się pewnie, a każdy chciałby wiedzieć już w poniedziałek czy zagra w sobotę. Na zachodzie często tak jest, że o miejsce w składzie walczy się cały tydzień i nikt na to nie narzeka, bo takie są realia. To nie jest problem Lecha. Problem Kolejorza zacznie dopiero wychodzić, bo Lech zaczął okres przygotowawczy najwcześniej. Był to dziwny okres, bo połączony z meczami i dalekimi podróżami w rozgrywkach Ligi Europejskiej, a w takich warunkach bardzo trudno zbudować stabilną formę na całą rundę. Jak przyszły mecze co trzy dni, to piłkarze sobie z tym nie radzili, czego efektem była choćby przegrana w PP z Olimpią Grudziądz. Patrząc na to z boku mam wrażenie, że jeśli Lechowi nie uda się rozstrzygnąć losów meczu do ok. 70 min, to potem jest już coraz gorzej. Nie wygrali poznaniacy u siebie z Górnikiem, Pogonią, a teraz z Jagiellonią i w tych trzech meczach zdobyli tylko jedną bramkę. To nie jest tak, że formę traci się z tygodnia na tydzień - trzeba się cofnąć nieco w czasie, żeby poszukać przyczyn.

Jagiellonia wygrała, bo potrafiła mądrze wybronić szybko zdobyte prowadzenie, a w momencie gdy Lech zaczął coraz bardziej się odkrywać zadała decydujący cios. W tym meczu wyszła olbrzymia mądrość zespołu z Białegostoku i chyba minął już czas wesołych eksperymentów ze składem, a trenerzy postawili na doświadczenie, co przyniosło świetny efekt.

Lech Poznań - Lechia Gdańsk 2:1 (1:0)

O RAFALE MURAWSKIM

Dziś łatwo jest krytykować Murawskiego i wszyscy chętnie to czynią. Wiem doskonale, że ta totalna krytyka z niektórych ust bardzo go zabolała. Kiedy krytykuje piłkarza dziennikarz lub kibic to rzecz zrozumiała, choć nie zawsze ta krytyka jest słuszna i ma sens. Jeśli piłkarza publicznie krytykuje były piłkarz, który obecnie jest trenerem i to innej drużyny z ligi, to taka krytyka rani i pozostawia głęboki ślad. Myślę tu o moim dobrym koledze, świetnym byłym piłkarzu i początkującym trenerze Tomku Hajcie. Sam niedawno się przekonał, gdy Jagiellonia grała poniżej oczekiwań, jak totalna krytyka, często nieuzasadniona, może zdołować nawet takiego twardego górala jak on. Na pochyłe drzewo to i koza wejdzie - warto o tym pamiętać, zwłaszcza w piłce. Czy wystawianie do pierwszego składu zawodnika będącego pod formą jest winą zawodnika czy tego, który go wystawia? Murawski sam się do składu w reprezentacji nie wystawiał, a robił to trener obserwujący go na co dzień na treningach. W pracy każdego trenera przychodzi taki moment, że twój podstawowy zawodnik na którego bardzo liczysz jest w słabszej formie i zastanawiasz się jak mu pomóc? Wyjścia są dwa: albo wspierasz takiego zawodnika dając jemu i drużynie odczuć, że masz do niego olbrzymie zaufanie, albo sadzasz go na ławce i wystawiasz kogoś innego. Każde rozwiązanie może być dobre i złe - tu nie ma reguły. Smuda wybrał pierwszy wariant i to jego należy pytać dlaczego i czy mógł postawić na kogoś innego. Żaden ambitny piłkarz nie powie trenerowi, który go wystawia, że nie chce grać w podstawowym składzie na takiej imprezie jak EURO.

Warto czasem cofnąć się w czasie aby popatrzeć na problem z szerszej perspektywy. Pamiętam doskonale jak dwa razy w 2000 i 2001 roku jako młody trener pojechałem podglądać treningi Schalke. Ja, młody trener, a tu same gwiazdy. Było mi bardzo miło, że zaopiekował się mną Tomek Hajto i Tomek Wałdoch. Wiele ciekawostek się dowiedziałem z pierwszej ręki i za to będę im zawsze wdzięczny. To nie były wtedy gwiazdy Schalke. To były gwiazdy całej Bundesligi. Świetna gra Tomka Hajty i do tego barwne i odważne wypowiedzi spowodowały, że był rozpoznawany i szanowany w całych Niemczech. Murawski to zupełni inny typ człowieka. Nawet jak był w życiowej formie, to raczej stronił od mediów. Wolał ciszę i spokój wokół siebie. Jest jednak pewien szczegół, który te dwie kariery łączy. Przed wielkimi imprezami z udziałem naszej reprezentacji na MŚ w Korei i EURO w Polsce obaj odnieśli paskudne kontuzje, które nie pozwoliły im wrócić do optymalnej formy. Piszę to dla tego, żeby uzmysłowić niektórym jak piłkarz może prezentować się przed kontuzją i po niej oraz ile czasu potrzeba, aby wrócić do optymalnej dyspozycji, co nie wszystkim się zresztą udaje. Często o tym rozmawiałem z Hajtą w trakcie naszego wspólnego pobytu z Polsatem na EURO 2008 w Austrii i sam przyznawał mi rację, że był zdecydowanie pod formą na MŚ. Czy poprosił trenera Engela o niewystawianie go w podstawowym składzie? Chyba nie, podobnie postąpił Murawski. Obydwaj liczyli, że wcześniejsze doświadczenie pozwoli im, pomimo słabszej formy wspiąć się na wyżyny i zagrać dobre mecze. Dziś wiemy, że tak się nie stało. Murawskiego dopadł pech na koniec zimowego okresu przygotowawczego w Lechu. Nie grał od początku rundy, a potem meczami próbował nadgonić stracony czas, co jak wiemy się nie udało. Po sezonie trafił na ciężkie przygotowania przed EURO, po których cały zespół nie mógł się odkręcić na turnieju . Gdy Lech rozpoczął kolejne letnie przygotowania do ligi i europejskich pucharów, Murawski dołączył do nich na sam koniec. I tu przede wszystkim szukałbym przyczyn jego słabszej dyspozycji.

Skupianie niepowodzenia na EURO na jednym piłkarzu i obarczaniu go wszystkimi winami jest nie na miejscu. Zgodzę się, że Murawski był zupełnie innym zawodnikiem gdy wyjeżdżał z Lecha i jest innym od momentu powrotu z Kazania. Wydawać by się mogło, że gra w silnej lidze rosyjskiej, do tego występy w Lidze Mistrzów, jeszcze bardziej podniosą poziom tego piłkarza. Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Zbyt mało na dziś o nim wiem, żeby jednoznacznie wyrażać opinie, ale łatwo pewne obiektywne rzeczy poukładać w całość i częściowo odpowiedzieć sobie na to pytanie. Znam Murawskiego od bardzo dawna, a w 2004 roku chciałem go sprowadzić z Arki do Lecha, ale na przeszkodzie stanęły finanse, a raczej ich brak. Ostatecznie wylądował za pół roku w Amice. Jego największym atutem była zawsze ruchliwość i inteligentne poruszanie się po boisku, a do tego dochodził wspaniały przegląd pola. Dziś wiele z tych elementów gdzieś uleciało, a moim zdaniem największy wpływ ma na to jego motoryka. Wrócił z Kazania z nie najlepszą sylwetką, do tego doszły kontuzje, które często go dopadały i dziś mamy obraz piłkarza, który już tak swobodnie się nie porusza po boisku. Stąd się biorą jego problemy. Lubimy często budować opinie wokół jednego zdarzenia i strata piłki przez Murawskiego w meczu z Czechami, po której padła bramka, wyznacza poziom gry tego piłkarza na EURO. A to tylko cześć prawdy. Okrzyknięcie Murawskiego głównym winowajcą i totalna krytyka gdzieś wewnętrznie go zablokowało i to wyraźnie dziś widać w jego grze. Często wybiera łatwe zagrania, nie szuka trudniejszych rozwiązań, żeby nie narażać się w przypadku niepowodzenia na kolejna krytykę, a to nie jest jego granie i na pewno źle się z tym czuje. Teraz najważniejszą rolą trenera będzie wyprowadzić go na prostą, ale tak naprawdę można zrobić to najwcześniej w okresie przygotowawczym. Liczę na niego, bo to bardzo dobry piłkarz i porządny chłopak, a takich ludzi w naszej lidze nie ma wielu.

Kibice dopingowali Arkę zza płotu w sparingowym meczu z Jagiellonią</p><p>

APEL DO TOMASZA HAJTY

A do mojego serdecznego kolegi Tomka Hajty mam tylko jedna prośbę, taką publiczną, żebyś swoją krytyką nie ranił swoich kolegów nawet wtedy, kiedy masz dużo racji. W piłce raz jesteś zwierzyną, a raz myśliwym - warto o tym pamiętać, bo jeśli chcesz być szanowany, musisz szanować innych.

Przypominają mi się słowa bodajże Ćwielonga, który mówił: "Wrocław jest twierdzą. Tutaj nikt nie wygra" itd. Śląsk ślizgnął się w Gdańsku i wydawało mi się, że doda to drużynie takiej wewnętrznej siły. Być może za bardzo w siebie uwierzyli po pokonaniu Lechii i pomyśleli, że z Zagłębiem, które nie może wygrać meczu, będzie zdecydowanie łatwiej. Czujność niektórych zawodników została uśpiona.

Zagłębie zagrało jak od 30. minuty z Lechem. Dobrą piłkę lubinianie pokazali w najlepszym momencie, bo z czasów pracy w Zagłębiu doskonale pamiętam jak fani traktują Derby Dolnego Śląska. Tu nie chodzi tylko o trzy punkty.

Dzisiaj łatwo dziennikarzom jest krytykować Maćka Skorżę, że Legia za jego czasów nie potrafiła odwrócić losów meczu gdy pierwsza traciła bramkę, bo wiemy jak skończył się poprzedni sezon. Musimy pamiętać jedną rzecz: drużyna Skorży przegrywała w Moskwie ze Spartakiem 0:2 i potrafiła wygrać 3:2. Z przeciwnikiem o wiele silniejszym i w spotkaniu o zdecydowanie wyższej randze. To nie był tylko kolejny ligowy mecz z beniaminkiem. Chwała Legii, że potrafiła straty odrobić, ale zespół, który aspiruje do walki o mistrzostwa Polski nie może sobie pozwalać na takie momenty dekoncentracji, żeby w spotkaniu z beniaminkiem tracić dwie bramki i to w ciągu dwóch minut. Dzisiaj wszyscy się zachwycają wynikiem i przebiegiem meczu, ale niewiele zabrakło, by skończyło się dla Legii tragicznie. Wszystkim, którzy mówią, że Legia Skorży strat nie potrafiła odrabiać, przypominam tamto spotkanie z Moskwy - tam zwyciężyli z silnym Spartakiem w meczu o awans do fazy grupowej europejskich pucharów, a w niedzielę "tylko" pokonała beniaminka. W Legii bardziej niż cieszyć się z wygranej powinni zastanowić się nad tym, dlaczego stracili dwie bramki z beniaminkiem i dlaczego po raz piąty pierwsi tracą bramkę. Statystycy w lidze angielskiej obliczyli, że zespół który pierwszy strzela bramkę ma aż 67% szans na wygranie spotkania.

Legia Warszawa-Piast Gliwice

O PROBLEMACH Z DEFENSYWĄ LEGII

Dobrze, że Wojskowi potrafią odrobić straty gdy przegrywają, ale moje pytanie jest takie: dlaczego Legii tak łatwo strzela się bramki? W poszczególnych krajach mistrzostwo zdobywa zazwyczaj zespół tracący najmniej goli w sezonie. To, co w poprzednim sezonie było silną stroną tej drużyny, dziś jest jej wielką bolączką. Dzisiaj beniaminek strzela Legii dwie bramki i to na jej stadionie! Jestem pewny, że sztab szkoleniowy nie przejdzie nad tym do porządku dziennego, bo problem jest duży. Przypomnijmy sobie mecz z Podbeskidziem, gdzie goście prowadzili 1:0 i mieli jeszcze przynajmniej dwie sytuacji do strzelenia kolejnego gola. Dwie bramki Legii strzelił Górnik. To samo Zagłębie. Jeszcze przy wyniku bezbramkowym znakomite okazje miała również Pogoń.

Każdy trener najpierw cieszy się z wygranych, ale znając Janka Urbana, to z pewnością głowi się teraz nad tym, dlaczego Legia tyle goli traci i dlaczego już po raz piąty w tym sezonie musiała odrabiać straty.

Ruch chwaliliśmy po ostatnich meczach, bo chorzowianie po przyjściu Jacka Zielińskiego złapali taką psychiczną świeżość. W poniedziałek zobaczyliśmy za to czego tej drużynie brakuje. Arka Piecha. Kiedy Piech wracał do dobrej formy i zaczął zdobywać gola za golem, Ruch gromadził punkty. Zabrakło Arka w Warszawie, kiedy zszedł po strzeleniu bramki Polonii i mecz skończył się porażką. Przeciwko Górnikowi Piecha nie było wcale, więc i bramek nie oglądaliśmy. Jeśli chodzi o ofensywę Ruchu wszystko toczy się wokół tego zawodnika. Górnik w dalszym ciągu nie pokonany i gdyby nie był to pojedynek derbowy to nikt w Zabrzu nie cieszyłby się z jednego punktu. A tak doszedł kolejny nieprzegrany w tym roku pojedynek derbowy z Ruchem na jego boisku. Zaczęło się niestety przymierzanie Milka do różnych zagranicznych klubów. Na wyjazd tego chłopaka jest stanowczo za wcześnie i mam nadzieję, że Adam Nawałka szybko Milikowi i jego menedżerom liczącym już „dudki” ten pomysł wybije z głowy.

WDŚ: Ruch Chorzów - Górnik Zabrze

O ANDRZEJU NIEDZIELANIE

Andrzej ma sytuacje, ciężko pracuje, ale nie strzela bramek. Nie wiem co się z nim stało, bo to bardzo doświadczony piłkarz, ale goli jak nie było, tak nie ma. Napastnicy strzelają seriami. Andrzej nie trafiał w Wiśle, strzelał za to bramki dla Ruchu i strzelał także dla Korony, ale dla Cracovii już nie. Zdobywa te gole falowo. Brakuje mu regularności, jaką imponuje choćby Tomek Frankowski, który co sezon strzela 10 bramek lub więcej.

Spisał: Sebastian Kuśpik / Ekstraklasa.net

« powrót

 

Cytat Tygodnia

‘’Porażka jest gorsza od śmierci bo trzeba się po niej obudzić"

Czeslaw Michniewicz on Facebook
Galeria