czytaj dalej

Blog

18-06-2008

Gorzka prawda

Problemem polskiej piłki nie jest osoba trenera reprezentacji. Ostatnie trzy wielkie imprezy dobitnie pokazały, że ktokolwiek nim zostanie, efekt zawsze będzie podobny. Możemy teraz wziąć mistrza świata Marcelo Lippiego. Ale czy to oznacza, że zostaniemy mistrzem świata, albo chociaż finalistą? Oczywiście, że nie.

Zwróćmy uwagę na kilka faktów. W Korei Jerzy Engel wystawił Jacka Bąka, Jacka Krzynówka, Macieja Żurawskiego i Michała Żewłakowa. Cztery lata później Janas do tej czwórki dodał Artura Boruca, Euzebiusza Smolarka, Mariusza Jopa, Dariusza Dudkę i Mariusza Lewandowskiego. Minęły kolejne dwa lata, Leo Beenhakker sprzedał kilka opowieści o niesamowitej liczbie talentów w naszym futbolu i... skorzystał z mniej więcej tej samej grupy ludzi co poprzedni selekcjoner. Na dobrą sprawę doszli tylko Roger i Łobodziński. Wniosek? Każdy trener miesza w tym samym garnku, w którym pływają ciągle te same kąski mięska, niektóre już stare. Wyboru nie ma żadnego. Młodsi zawodnicy nie stanowią żadnej alternatywy, bo są gorsi od tych, których już dobrze znamy.

Oczywiście – można się zastanawiać, jakie błędy w selekcji popełnił (i czy popełnił) Leo Beenhakker. Można mówić, że należało dać szansę Jeleniowi czy Brożkowi. W porządku, ale to już rozpisują na wszystkie możliwe sposoby inni. Ja wolę na to spojrzeć z szerszej perspektywy. Problem selekcjonera (ktokolwiek nim będzie) zawsze polega na tym, z ilu zawodników wybiera. U nas, niestety, z bardzo niewielu.

Problemem też jest to, dokąd nasi najzdolniejsi piłkarze zmierzają. Celem wszystkich jest wyjazd zagranicę. Ale czy ten wyjazd sprawia, że stają się lepszymi piłkarzami czy raczej gorszymi? Ilu naszych piłkarzy rzeczywiście poprawiło swoje umiejętności poprzez wyjazd, a ilu przepadło? Kiedy wracają do polskiej ligi, to jako gorsi zawodnicy, czy lepsi? Najczęściej scenariusz wygląda tak – polski piłkarz dostaje na początku kilka szans, nie sprawdza się. W klubowym rankingu spada na miejsce numer 23 czy 25 i nie potrafi już zawziąć się i pracą wywalczyć powrotu chociażby do osiemnastki. Wraca potem z podkulonym ogonem. Wracają i ci słabi, i ci, co do których byliśmy pewni, że sobie poradzą. Wyjątki są naprawdę rzadkie.

To jest problem mentalny, ale też czysto piłkarski. Widzieliście jak Roger dośrodkowywał w meczu z Chorwacją? Jemu potrzebne było ledwie pół metra wolnego miejsca, żeby wrzucić piłkę na punkt, dokładnie tam gdzie chce. A ileż niepotrzebnych ruchów, drobnych kroczków musiał wykonać Wawrzyniak, by piłkę kopnąć gdziekolwiek? Najprościej byłoby zmienić trenera, ale to nie zniweluje wspomnianej różnicy między Rogerem i Wawrzyniakiem. Różnicy wynikającej z lat treningów.

Tak naprawdę różnica między kolejnymi selekcjonerami polega głównie na współpracy z mediami, na tym co i jak mówią. Ale robią to samo. Może się uda, może będzie dobrze, ale i tak nigdy to wszystko nie ma fundamentów. Wystarczy chwilę popatrzeć na to, co jest solą piłki – podanie i przyjęcie – by widzieć, jak bardzo odbiegamy. Tych technicznych zaniedbać nie da się usunąć w trakcie dwóch czy trzech tygodni zgrupowania. Zawsze powtarzam – nie można "natrenować" się na zapas, tak jak nie można się najeść na zapas. Wszystko musi być w odpowiednim tempie i odpowiednim czasie.

Może więc w Euro 2008 można było coś zrobić lepiej, może mogliśmy osiągnąć więcej, ale to byłoby więcej na zasadzie jednej strzelonej bramki więcej albo jednej straconej mniej. Nie byłoby skoku jakościowego. Bo od samego mieszania herbata nigdy nie stanie się słodsza.

Dodam jeszcze, że zastanawia mnie fenomen Chorwacji. Mały, też postkomunistyczny kraj, który ma ledwie 4,5 miliona mieszkańców i tylu doskonałych piłkarzy. Oni zawsze grają w wielkich klubach, płaci się za nich krocie, bo mają markę – jak mercedes. Ale taka specyfika tego regionu. Kiedyś o Jugosławii mówiło się, że gdyby organizowano trójbój – mistrzostwa w piłce nożnej, piłce ręcznej i koszykówce – to Jugosławia zawsze byłaby mistrzem świata... Z czego to wynika? Mam wrażenie, że tam dzieci traktują piłkę jako sposób na życie, może nawet walkę o przetrwanie. I mają pozytywne wzorce. Może dlatego ganiają za piłką od rana do wieczora? Może ten kraj ma pasję? Tutaj w Austrii graliśmy kilka razy w siatkonogę i... Zbyszek Boniek ogrywał wszystkich, nawet tych młodszych o 20 lat, bo taka była różnica techniczna między nim, a resztą. Ale to wynikało z tego, że – jak opowiadał – będąc małym chłopcem w każdej wolnej chwili jechał na stadion Zawiszy, żeby podawać starszym od siebie piłki. Ilu chłopców dziś tak robi?

Niestety, ale nie ma możliwości podniesienia umiejętności, trenując godzinę dziennie, albo w ogóle przychodząc na zajęcia 2-3 razy w tygodniu (jak to w klubach niższych klas). W Polsce trenujemy za mało, źle i robi to za mało osób. I efekt potem unaocznia się na takich imprezach jak mistrzostwa Europy. Beenhakker nie nauczy Łobodzińskiego celnie podać, bo to nie ten etap.

Dlatego za naszą klęskę na Euro 2008 nie winię ani trenera, ani piłkarzy – po prostu taka jest prawda o naszym futbolu. Ktokolwiek by trenował i ktokolwiek grał, efekt zawsze byłby podobny. Nie identyczny, ale podobny. Jacek Bąk ma już bodaj 96 meczów w reprezentacji, dużo więcej niż Boniek, Tomaszewski czy Młynarczyk. To tylko pokazuje, jak wąski jest wybór w Polsce. Bo Jacek jest solidnym obrońcą, ale nie człowiekiem, bez którego w ostatnich latach nie dałoby się wyjść na boisko. Zwróćmy uwagę, ilu wielkich piłkarzy z przeszłości nie rozegrało w kadrze 60 meczów (co daje wstęp do klubu wybitnego reprezentanta), a jak łatwo jest o to teraz. Zaraz wybitny będzie wspomniany Łobodziński, za pięć minut Zahorski... Pod względem statystycznym osiągną to, co nie tak dawno nie udało Warzysze, Juskowiakowi, Kowalczykowi czy Nowakowi.

Mamy w Polsce futbolową „bylejakość”, powszechnie i codziennie akceptowaną. Może gdzieś, w innych krajach, też jest byle jak, ale mam wrażenie, że u nas ta "bylejakość" jest naprawdę na wysokim poziomie. I tylko raz na cztery lata (a jak dobrze pójdzie, to raz na dwa) robimy z tego wielkie halo...

« powrót

 

Cytat Tygodnia

‘’Porażka jest gorsza od śmierci bo trzeba się po niej obudzić"

Czeslaw Michniewicz on Facebook
Galeria