Blog
31-05-2012
Jak zostałem ostatnim trenerem u JW
Jedynym czynnikiem, który zdecydował o przyjęciu propozycji nie były absolutnie pieniądze a realna szansa na powalczenie o czołowe lokaty w lidze. Takiej szansy nie miałem od czasów pracy w Lubinie i dlatego zdecydowałem się na ten krok.
Wiedziałem, że w przypadku zajęcia przez nas wysokiego miejsca w tabeli ojcem sukcesu byłby w pełni zasłużenie mój poprzednik Jacek Zieliński a ja natomiast miałbym olbrzymią satysfakcję i realną szanse na zbudowanie swojego zespołu na przyszły sezon.
Podejmując się trudnego zadania ratowania sezonu dla Polonii wierzyłem bardzo mocno , że pomimo nie najlepszego początku rundy wiosennej uda się zająć miejsce gwarantujące udział w rozgrywkach pucharowych a nawet włączyć się do walki o Mistrzostwo Polski.
Było wiele przesłanek ku temu aby wierzyć, że ten plan może się udać.Bardzo silna i wyrównana kadra zawodników z wieloma indywidualnościami. Jak na polskie warunki całkiem przyzwoita baza w Markach z boiskiem i salą audiowizualną. Niczego innego mi nie było potrzeba.
Moim zadaniem było jak najszybciej to poukładać po swojemu i spowodować , żeby ci zawodnicy ponownie uwierzyli w swoje umiejętności.
Prowadziłem raptem siedem spotkań jak trener Polonii i o każdym z nich napisze kila słów.
Swój pierwszy trening odbyłem z drużyną w środę a najbliższy mecz ze Śląskiem zaplanowany był na niedzielę. Raptem dwa dni po klęsce w meczu z Koroną musiałem zacząć przekonywać piłkarzy ,że nie wszystko jeszcze stracone. Sama zmiana trenera nie robiła chyba na piłkarzach Polonii szczególnego wrażenia, przeżywali to wielokrotnie w klubie.
Zagraliśmy doskonałe spotkanie oddając blisko 20 strzałów na bramkę Śląska co później juz sie nam niestey nigdy nie udało. Wygrana w bardzo dobrym stylu 3-0 bardzo poprawiło nie najlepsze nastroje w drużynie. Wrocławianie akurat wtedy przeżywali trudny moment w sezonie a nam udało się to wykorzystać.
Już cztery dni później czekał nas arcytrudny mecz w Zabrzu, gdzie miejscowy Górnik wcześniej ogrywał Lecha czy Legię. Mecz ze Śląskiem kosztował nas mnóstwo sił i na ciężkim boisku w Zabrzu było to widać od pierwszych minut meczu. Do przerwy 0-0. Nie zadowalał nas bezbramkowy remis i dokonaliśmy w przerwie dwóch zmian. Choć po przerwie stworzyliśmy kilka doskonałych sytuacji do zdobycia bramki to jednak Górnik zdobył jedyną bramkę bezpośrednio z rzutu rożnego.
Z punktu widzenia naszej walki o czołowe lokaty był to dla nas kluczowy mecz, w którym zwycięstwo mógło na długo zbudować morale zespołu i dać poczucie większej pewności, której tak bardzo brakowało po nie najlepszym początku rundy wiosennej.
Kolejna dwa spotkania z Cracovią i Ruchem rozgrywaliśmy u siebie.
Mecz z Cracovią był z gatunku tych, że jak wygrasz z ostatnim zespołem to nikt cię za to nawet nie pochwali a jak przegrasz to narazisz się na totalna krytykę. Cracovia przed meczem z nami wygrała swoje spotkanie i ponownie uwierzyła w utrzymanie w lidze. Zagraliśmy całkiem dobre spotkanie i ostatecznie wygraliśmy 2-1.
Trzy mecze pod moją wodzą dwa zwycięstwa i jedna porażka a za 4 dni przyjeżdża na Konwiktorską Ruch Chorzów, który jest przed nami w tabeli i za kilka dni czeka ich mecz finałowy PP z Legią.
Pierwsza połowa bardzo wyrównana z niewielka ilością sytuacji po obu stronach. Po przerwie chorzowianie wykonują na raty rzut rożny i świetne dośrodkowanie mojego kolegi z Amiki Marka Zieńczuka trafia na głowę Djokica i przegrywamy 0-1. Bardzo nerwowa końcówka meczu zamiast wyrównania przynosi czerwona kartkę dla Caniego. Po tym meczu straciliśmy szanse na mistrzostwo. A że nieszczęścia chodzą parami kilka minut po meczu właściciel klubu Józef Wojciechowski przekazał do mediów informacje, że od nowego sezonu wycofuje się z finansowania Polonii.
W nie najlepszej atmosferze musieliśmy przygotowywać się do ostatniej szansy na udział w LE.
Lech był na fali wygrywał mecz za meczem , może nie prezentował porywającego stylu, ale potrafił wygrywać mecze wykorzystując najmniejszy błąd przeciwnika. Tydzień wcześniej wygrali bardzo prestiżowy mecz z Legią w Warszawie. Pełen stadion i świetna atmosfera udzieliła się również nam i w Poznaniu zagraliśmy bardzo dobry mecz. Graliśmy odważnie i z pomysłem i mieliśmy kilka świetnych okazji do zdobycia bramki. Niestety dla nas Lech był zabójczo skuteczny i wykorzystał jeden z nielicznych naszych błędów w obronie i wygrał 1-0. Choć wszyscy nas chwalili za sposób gry jaki pokazaliśmy przy bułgarskiej to po tym meczu straciliśmy również szanse na udział w europejskich pucharach.
Po meczu z Lechem już się nie podnieśliśmy i w kolejnym spotkaniu przegraliśmy u siebie 0-4 z Zagłębiem Lubin. Być może nie przegralibyśmy tak wysoko, ale przy stanie 0-1 a potem 0-2 postawiliśmy wszystko na jedna kartę i dokonaliśmy trzech zmian i po czerwonej kartce dla naszego bramkarza Sebastiana Przyrowskiego musiał zastąpić go w bramce napastnik Łukasz Teodorczyk, który został dwa razy pokonany przez Szymka Pawłowskiego, którego w 2007 roku sprowadziłem z Gniezna do Lubina. Marna to była dla mnie pociecha.
Ostatni mecz wyjazdowy rozegraliśmy z marszu . Do Bielsko Białej wyruszyliśmy skoro świt w dniu meczu. po blisko ośmiu godzianch w autokarze prowadziliśmy do ostatniej minut 1-0 i nawet mieliśmy rzut karny na 2-0, ale niestety Radek Mynar w swoim pożegnalnym meczu przestrzelił jedenastkę za to przeciwnik w 93 minucie wykorzystał karnego i skończyło się 1-1
Przyczyn, że nie udało sie zająć miejsca na pudle jest wiele, ale gdybym miał wskazać tylko jedną przyczynę dlaczego sie nie udało to wskazałbym skuteczność w strzelaniu bramek. Brakowało na prawdę nie wiele. Kluczowe mecze z Górnikiem, Ruchem , Lechem przegraliśmy najniżej jak można po 0-1 choc sytuacji do strzelenia bramkem nie brakowało. W tamtym czasie przydałby się zawodnik, który miałby taką serię w zdobywaniu bramek jak jesienią Cani czy Bruno. Niby tak nie wiele a zarazem tak dużo.
Żałuje bardzo ,że trafiłem tylko na siedem ostatnich kolejek do Polonii. Jednak te kilkanaście tygodni pracy przy Konwiktorskiej bardzo wzbogaciło moje doświadczenia trenerskie. Każdego dnia od rana do nocy staraliśmy się pracować wspólnie ze swoim asystentem Marcinem Węglewskim jak najlepiej a mimo to pozostał duży niedosyt. Serce się radowało patrząc jak zawodnicy szybko przyswajają sobie nasze założenia i filozofię grania. Niestety naszym największym wrogiem był brak czasu.
Mój kontrakt obowiązywał tylko do 30 czerwca 2012 roku i po ostatnim meczu sezonu w miłej atmosferze i zrozumieniu rozstałem się z prezesem Józefem Wojciechowskim.
I tak zostałem prawdopodobnie ostatnim trenerem JW.
Cytat Tygodnia
‘’Porażka jest gorsza od śmierci bo trzeba się po niej obudzić"
Podbeskidzie Bielso Biała