czytaj dalej

Newsy » Aktualności

08-09-2009

Palec Cezara

Nie chcę przyłączać się do chóru krytyków Leo Beenhakkera, nie chcę analizować, czy zmiana Obraniaka była słuszna, czy nie. Gdyby Smolarek w 93 minucie strzelił gola, to wszyscy by powiedzieli, że to był strzał w dziesiątkę. Zawsze po meczu wszyscy są mądrzejsi od trenera, a trener musi być mądry przed meczem i w trakcie. To zasadnicza różnica. Oczywiście Leo Beenhakker ma swoje wady, ale trzeba mówić głośno – to nie on jest problemem polskiej piłki.

Na TVN24 o meczu Polski z Irlandią Północną dyskutują politycy. Jak trzeba podpiąć się pod sukces, to Marcinkiewicz wchodzi do szatni, Kaczyński owija się szalikiem, loża honorowa ugina się od posłów. Ale jak w modzie jest plucie na nasz futbol, to podłączają się bardzo chętnie. A ja się pytam – co zrobili, by było lepiej? W porządku – zaczęły powstawać orliki. Ale gdzie jest jakiekolwiek szkolenie dzieciaków? Gdzie jest realna promocja sportu? Mam dwóch synów, lekcje WF odbywają się na korytarzu, w pobliżu sporego osiedla, na jakim mieszkamy, nie ma żadnego boiska. Ani jednego. Wożę Mateusza na treningi, godzinę przez miasto, potem czekam, wracamy… Wycieczka na 4,5 godziny. Ja mogę to robić, ale ilu rodziców może? Oglądałem ostatnio film o Diego Maradonie, a w nim było takie zdanie – „wielcy piłkarze rodzą się w błocie”. To jest prawda. Nie będzie piłkarza z chłopaka, którego tata przywiezie na trening, odwiezie, upierze spodenki i koszulkę. Tak nie nabiera się charakteru.

Nie mamy sportu masowego i orliki tego nie zmieniają, bo jest ich mało. Powstają kolejne osiedla, ale na żadnym nie powstaje boisko. Są place zabaw, żeby trzylatki miały co robić. Ale już trzynastolatki niech radzą sobie same. Mamy blisko 40 milionów obywateli, a w jakiej dyscyplinie sportu możemy równać się z Czechami? Ludzie nie garną się do sportu, a państwo nie robi nic, by w tym pomóc. Mamy teraz reprezentację Leo Beenhakkera, ale przecież trzy czwarte tej drużyny grało u Janasa, a wielu jeszcze u Engela. Pojechali na mistrzostwa świata – bez powodzenia. Ale grali dalej. Pojechali na mistrzostwa Europy – bez powodzenia. I grają. Bo, niestety, młodzi za bardzo nie nacierają. Nie ma dopływu świeżej krwi. Piłkarsko wymieramy.

Problem tkwi też w klubach. Na świecie wielkie kluby wychowują wielkich piłkarzy. Zobaczmy, kto wyszedł z akademii Barcelony, Realu, Liverpoolu, Manchesteru United… A kto w Polsce wyszedł z Legii, Wisły, Lecha? Nikt? Kto był ostatnim wychowankiem jednego z tych trzech klubów, który odegrał jakąś rolę w reprezentacji Polski? Na siłę z Brożka można zrobić wychowanka Wisły, ale to wciąż tylko Brożek. A zobaczmy kadrę Anglii i Hiszpanii i przeanalizujmy, skąd ci zawodnicy się wzięli. Skąd jest Gerrard, skąd Beckham, skąd Iniesta, Messi? U nas kluby z największymi budżetami nie dostarczają zawodników do zawodowej piłki. Gdyby Amica nie przekazała sekcji juniorskich do Lecha, to kiedy ostatnio poznański klub zdobył mistrzostwo Polski juniorów? Jeszcze jak grał w juniorach Juskowiak. A przecież to właśnie te kluby mają największe budżety, dostają najwięcej pieniędzy od sponsorów... Kiedyś wspaniałych wychowanków miał Górnik Zabrze, potem Wisła Kraków – z Nawałką, Szymanowskim, Iwanem. A teraz? A w ciągu ostatnich dziesięciu lat?

Wszyscy w Polsce mówią o skautingu. Tylko, że jak nie ma grzybów w lesie, to nie ma sensu ich szukać. Trzydziestu grzybiarzy szuka jednego grzyba? Czasami się trafi – Lewandowski, Błaszczykowski. Ale kto ich wychował? Sami to zrobili, bez żadnej systemowej pomocy. To nie polska piłka ich stworzyła, oni się wprosili. „Zawsze takie Rzeczpospolite będą, jakie młodzieży chowanie”. I to też odnosi się do piłki.

Czasami mam wrażenie, że nam naprawdę potrzebna jest jakaś dotkliwa klęska. Cieszymy się, że pojechaliśmy na trzy wielkie imprezy w ostatnim czasie, a zapominamy, że na wszystkich wypadliśmy fatalnie. Kiedy narodziły się słynne dziś szkółki piłkarskie we Francji? Rozmawiałem kiedyś z Joachimem Marxem i jego synem, to znajomi Gerarda Houlliera. Opowiadali jak pod koniec eliminacji do mistrzostw świata w 1994 spotkali się z nim. Houllier położył nogi na stole i mówi: - Będę pierwszym trenerem, który wprowadził Francję tak wcześnie do mistrzostw świata… Do końca były dwa mecze, jeden punkt konieczny do zdobycia – z Izraelem i Bułgarią u siebie. I co? Ostatnia minuta meczu z Bułgarią, Kostadinov strzela na 2:1 dla Bułgarii i reprezentacja Francji nie jedzie na mundial.

Dla nich to był cios w łeb, już nie dzwonek ostrzegawczy, tylko alarm. Zaczęła się dyskusja, stworzono cały system. Niemcy dwa razy na wielkiej imprezie nie wyszli z grupy i wypracowali dzięki temu struktury, które zaowocowały Podolskim i innymi. A co robimy my? Kończy się właśnie lato. Czy PZPN albo rząd stworzyli program, który w miastach pozwalałby chłopakom grać w piłkę pod opieką trenera? Wystarczyłoby wytypować dwadzieścia miast, w każdym pięciu trenerów. Zapłacić im po dwa tysiące złotych, nie uczą chłopców grać w piłkę. Takie piłkarskie lato w mieście. Koszt żaden – tyle co jedna wyprawa na mecz dla 50 działaczy. Zresztą, PZPN zawsze się chwali, że jest najbogatszym związkiem w Polsce. Więc pytam się – jaka część tych pieniędzy jest inwestowana w nasze lepsze jutro? Czy zrobimy coś, by za 20 lat wygrać z Irlandią Północną? Pamiętam jak na mecz Zagłębia Lubin przyjechał skaut Herthy Berlin. Popatrzył, pokręcił głową i stwierdził, że nikt się nie nadaje do Bundesligi (Piszczek już był piłkarzem tego klubu). Za chwilę Hertha przegrała z Werderem bodajże 1:4, a my zdobyliśmy mistrzostwo Polski. I byłem taki rozjuszony, mówiłem: - No i co teraz? Nikt się nie nadaje? A potem emocje zeszły, nabrało się dystansu – faktycznie, nikt się nie nadaje. Kiedyś Bundesliga była pełna naszych graczy, ale świat ucieka. Skauci zagranicznych klubów to aktualnie jedyni ludzie, którzy potrafią realnie ocenić naszą wartość. Dwa lata skauci Fulham oglądają Brożka, który w tym czasie dwa razy został królem strzelców i co? Do dziś go nie kupili. Wzięli Szweda.

Odeszło pokolenie olimpijczyków z Barcelony, teraz odchodzi pokolenie Krzynówka, Żewłakowa… To nowe nie będzie lepsze, to już widać. Tymczasem u nas ciągle problemem jest trener. Po mistrzostwach świata zwolniono Janasa, bo sondaże wykazały, że nie ma poparcia. Z kolei Beenhakker uratował się, bo miał za sobą opinię publiczną. Czyli to jest tak jak z palcem Cezara – palec do góry, żyjesz. Palec w dół, zjadają cię lwy. Ale problem dalej istnieje. Raz pomógł nam wyszkolony w Holandii Smolarek i teraz szukamy drogi na skróty – z Rogerem, z Obraniakiem. Ale to rozwiązanie tymczasowe.

Kiedyś w sejmie był Zbigniew Drzymała – wygłosił przemówienie w sprawie ulg podatkowych dla klubów, posłowie go zlekceważyli, Drzymały dziś w piłce nie ma. Beenhakker dwa lata temu pojechał na AWF, zobaczył boisko i powiedział, że bałby się tam psa wyprowadzić. Myślicie, że to boisko się zmieniło? A to przecież wielka, państwowa uczelnia. Kończyli ją i Strejlau, i Engel. Czy słowa Beenhakkera ktoś wziął sobie do serca?

Ani nie bronię Holendra, ani nie atakuję. Chcę tylko wskazać, że wyżywanie się na trenerze może zaspokoić jakieś tam dzikie żądze, ale nie tknie podstaw problemu. I to problemu, który będzie tylko narastał.

« powrót

 

Cytat Tygodnia

‘’Porażka jest gorsza od śmierci bo trzeba się po niej obudzić"

Czeslaw Michniewicz on Facebook
Galeria