czytaj dalej

Newsy » Wywiady

16-06-2012

Czesław Michniewicz dla 2x45.com.pl: Nie oczekujmy, że Polacy rozgromią Czechów. Mój wynik marzenie to 2:1

2x45.com.pl: - Jeśli z Czechami zagra Przemysław Tytoń, wreszcie będzie powód, żeby pochwalić Franciszka Smudę. Pan od początku wolał, żeby w sobotę wystąpił bramkarz PSV.
Czesław Michniewicz:
- Opieram się na obecnych przesłankach. Bardzo cenię Wojtka Szczęsnego. Przypadkowi zawodnicy nie grają w Arsenalu i Lidze Mistrzów. Czasem jednak pech jednego piłkarza jest szczęściem drugiego. Smuda najwyraźniej doszedł do tego samego wniosku, że skoro Tytoń zagrał już dwa dobre mecze, to może tak samo będzie w trzecim, co wcale nie znaczy, że po EURO hierarchia się nie zmieni i Szczęsny nie wróci do składu.

 - Jak powinniśmy zagrać z Czechami? Powtórzyć ustawienie z meczu przeciwko Rosji, czy wyjść bardziej ofensywnie?
 - Z Grecją byliśmy ustawieni ofensywnie i graliśmy dobrze w pierwszej połowie. Z Rosją taktyka była defensywna i dobrze było przede wszystkim po przerwie. To pokazuje jedno: nie ustawienie, a konkretni ludzie decydują o jakości gry. Więcej sytuacji mieliśmy z Rosją, mimo że obrano taktykę bardziej asekuracyjną. W obu meczach strzelaliśmy piękne gole po ładnych akcjach prawym skrzydłem. Patrząc na nasz potencjał ludzki, drugiego napastnika klasy Roberta Lewandowskiego nie mamy, więc 4-4-2 nie zagramy, raczej 4-5-1, bądź jakieś kombinacje typu 4-2-3-1. Jeśli Dariusz Dudka będzie zdrowy, sądzę, że zaczniemy podobnym składem jak z Rosją. Może ewentualnie Adrian Mierzejewski wejdzie w miejsce Ludovica Obraniaka.

 - Jak Pan ocenia grę Obraniaka przeciwko "Sbornej"? Oceny jego postawy były momentami skrajne.

 - Jak pewnie już wszyscy wiedzą, nie jestem zwolennikiem brania do reprezentacji naturalizowanych piłkarzy, ale skoro już są, trzeba się z tym teraz pogodzić i rzetelnie ich oceniać. Moim zdaniem "Ludo" zrobił, co do niego należało. Kilka razy fantastycznie dośrodkował i dzięki temu wygrywaliśmy walkę o górną piłkę przy rzutach rożnych i to dzięki niemu Sebastian Boenisch w pierwszych minutach mógł strzelić gola, bramkarz cudem obronił. Jeśli chodzi o stałe fragmenty gry, w pełni się sprawdził. Mecz jednak się na nich nie kończy i w innych momentach powinien być bardziej aktywny w odbiorze piłki i gdy już ją mamy, częściej pokazywać się do podania, brać więcej odpowiedzialności na siebie. Stać go na to.

Obraniak i na przykład Boenisch często są oceniani na podstawie utartych opinii, które za każdym razem na ślepo się powtarza. Dla mnie, oprócz Kuby Błaszczykowskiego, bohaterem meczu z Rosją jest właśnie Boenisch! To on zatrzymał akcję, w której rywale wyszli z przewagą. Potem poszła kontra i wyrównaliśmy. W tym momencie odkładamy na bok spór, czy jemu podobni powinni w ogóle być w kadrze, tylko patrzymy na fakty. Realnie oceniając, uważam, że Boenisch swoją rolę w reprezentacji spełnia. 

 - Na pewno Boenisch był lepszy od Łukasza Piszczka, który w piątek zawiódł. Dodatkowa trema, bo obserwował go Jose Mourinho i skauci włoskich klubów?

 - To raczej nie z tego wynikało. Chodzi przede wszystkim o układ gry, który w polskiej reprezentacji wygląda zupełnie inaczej niż w Borussi Dortmund. W BVB piłkarze przeważnie biegają na krótkich odcinkach, zespół jest zwarty, zawodnicy ustawieni blisko siebie. Dzięki temu łatwiej odzyskać piłkę po stracie. W kadrze natomiast Piszczek musi pokonywać dłuższe odcinki i w niektórych momentach "odpoczywa". Jeśli przeciwnik trafi akurat na ten moment, wygląda to jak wygląda. W reprezentacji nie zawsze reakcja po stracie piłki jest spójna, nie ma takiego zrozumienia.

 - Wracając do Obraniaka. Jest powód, żeby robić aferę po jego nerwowej reakcji przy zmianie w 92. minucie?

 - Absolutnie nie. Jako trener już nie takie rzeczy widziałem w szatni. Robienie z tego wielkiego problemu świadczyłoby tylko o małości trenera czy zawodnika, gdyby któraś ze stron się obraziła. Każdy chciał dobrze. Obraniak chciał jak najlepiej wykonywać rzut wolny, bo czuł się pewnie, a Smuda chciał wpuścić napastnika, licząc, że może ten w ostatniej akcji strzeli gola. Takie rzeczy są normalne, chleb powszedni w piłce. Najwięksi trenerzy przeżywali takie historie. Co ma teraz powiedzieć Bert van Marwijk, któremu Arjen Robben przy zmianie zszedł z boiska po drugiej stronie? Nie ma z czego robić afery.

 - Brakuje nam w składzie Kamila Grosickiego. Powinien zagrać z Czechami?
 - Żałuję, że Kamil jak dotąd nie dostał szansy na turnieju i nie miał żadnego przetarcia, bo w sobotę może być nam bardzo potrzebny. W trudnej sytuacji, gdy trzeba będzie ciągle szukać gola, Grosicki powinien być kluczową postacią przy zmianach. Ale mimo że nie zagrał jeszcze ani minuty na EURO, w razie potrzeby jest w stanie sobie poradzić, ma na to wystarczająco duże umiejętności.

 - Kończąc chwalenie piłkarzy, trzeba oddać Damienowi Perquisowi, że naprawdę dobrze wypadł z Rosją.

 - Perquis na pewno zagrał na duży plus, ale według mnie najlepszym piłkarzem w ogóle był w piątek Marcin Wasilewski. Od niego wszystko się zaczynało - dosłownie. Gdy widziałem, w jaki sposób śpiewa hymn, brakowało mi jeszcze tylko melodii z "Gladiatora" (śmiech). Coś fantastycznego. Była sportowa złość, pewność siebie. W tamtym momencie powiedziałem znajomym obok, że będzie dobrze. "Wasyl" wygrał wiele ważnych piłek, a gdy nie mógł ich wygrać, potrafił umiejętnie faulować - to też element gry - i nawet nie dostał żółtej kartki. Wasilewski wypadł świetnie, a zaraz za nim był właśnie Perquis. Ten duet stoperów uchronił nad od straty kilku goli. Z dużym przeczuciem i szczęściem przerwali mnóstwo groźnych akcji Rosjan. Mówię szczęściem, bo nie zawsze sędzia musiał uznać ich interwencje za zgodne z przepisami. Rosjanie nieraz ostro protestowali.

 - Pomówmy o drużynie czeskiej. Jej atuty to chyba przede wszystkim linia pomocy. W każdej innej formacji mają kłopoty, nawet Petr Cech sprezentował bramkę Grekom.
 - Nasz pech w tym, że Cech puszczenie szmaty ma już za sobą. Takie wpadki zdarzają mu się raz na kilka miesięcy i szkoda, że nie wstrzymał się z babolem do soboty (śmiech). Nawet najlepsi bramkarze popełniali katastrofalne błędy, ale od święta. Nie liczyłbym, że Cech znów wywinie jakiś numer. A co do jego kolegów. Dziś najgroźniejszy wydaje się Petr Jiracek. On napędza całą grę. Pamiętam go doskonale, bo jesienią zeszłego roku byłem z prezesami Jagiellonii na meczu Litwa - Czechy w Kownie, w którym ważyły się losy gości odnośnie udziału w barażach. Jiracek zrobił na nas duże wrażenie, nawet rozmawialiśmy z nim po spotkaniu, ale niedługo potem trafił z Viktorii Pilzno do Wolfsburga za 4 mln euro, także nie było tematu. Na niego zwróciłbym baczną uwagę, zwłaszcza gdyby ostatecznie zabrakło Tomasa Rosickiego.

 - Ktoś jeszcze?
 - Podoba mi się Vaclav Pilar, który tego lata też przeszedł do Wolfsburga, więc nie jest to przypadkowy zawodnik. Ciekawy chłopak. Nie możemy lekceważyć Czechów, pod żadnym pozorem. Rosicky to piłkarz europejskiego formatu, Cech to jeden z najlepszych bramkarzy na świecie. My mamy Lewandowskiego, Błaszczykowskiego, Piszczka i może jeszcze Szczęsnego, a reszta naszych reprezentantów jest mniej znana od tej dwójki.

 - Znany jest też Milan Baros, ale on jak dotąd straszy tylko sławnym nazwiskiem.
 - Z Barosem sprawa wygląda podobnie jak z Andrijem Szewczenką i Fernando Torresem. Czasami nie strzelają goli, mają słabsze mecze, ale zawsze są groźni. Umiejętności zostają, a to doświadczeni piłkarze, którzy niejedno w życiu widzieli. Baros z Liverpoolem wygrał nawet Ligę Mistrzów, więc nie przerazi go ani stawka tego meczu, ani głośniejszy doping polskich kibiców. Nie możemy uznać, że z jego strony nic nam nie grozi.

 - Wielu szuka problemu w fakcie, że Polska dwa mecze grała w Warszawie, a trzeci zagra we Wrocławiu, w którym wszystkie trzy spotkania mają Czesi. To powód do zmartwień?
 - Nie. Sądzę, że to kłopot bardziej dla kibiców, bo trzeba się jakoś przemieścić. Nasi piłkarze mieli wcześniej trening na wrocławskim stadionie, zapoznali się z murawą. Nie powinien to być żaden problem dla naszej kadry. Temat zastępczy.

 - Jakiś niezobowiązujący typ na koniec?
 - Powiem tak: czeka nas ciężki mecz, ale 2:1 jesteśmy w stanie wygrać. Nie spodziewajmy się, że zwyciężymy 4:0. Kluczowy będzie pierwszy gol. Jeśli my strzelimy, zmusimy Czechów do odsłonięcia się, powinno być łatwiej o kontry i tak samo na odwrót. Wtedy bramek może paść więcej, jednak nie spodziewam się kanonady. Czesi to trochę tacy Niemcy. Są bardzo zdyscyplinowani taktycznie, każdemu ciężko się z nimi gra. Co nie zmienia faktu, że ta drużyna ma sporo problemów - kiepska atmosfera w kraju wokół selekcjonera, kilku świetnych zawodników pokończyło kariery, a nowe pokolenie nie jest już równie zdolne. 2:1 to wynik marzenie. Najlepiej, żebyśmy prowadzili 2:0, a Czesi niech strzelą w 93. minucie, żebyśmy się za bardzo nie musieli denerwować.

rozmawiał Przemysław Michalak

« powrót

 

Cytat Tygodnia

‘’Porażka jest gorsza od śmierci bo trzeba się po niej obudzić"

Czeslaw Michniewicz on Facebook
Galeria