czytaj dalej

Newsy » Wywiady

31-07-2007

Gotowi uderzyć w mur

"Moja filozofia jest prosta. Wymagam od piłkarzy dyscypliny, szczerej pracy na treningach i dawania z siebie stu procent podczas meczu. Ani procent więcej, ani procent mniej. Nie chcę piłkarzy, którzy bardziej dbają o siebie niż o zespół. Potrzebuje gotowych wpaść z rozbiegu na mur, jeśli to w czymkolwiek pomogłoby drużynie” – słowa wypowiedziane przez irlandzkiego wojownika, obecnego menadżera Sunderlandu, Roya Keane przykuwają uwagę gości wchodzących do pokoju trenerskiego Zagłębia Lubin. – W meczach ze Steauą musimy stanowić inteligentnie i szybko grającą drużynę. A wówczas będzie nas stać na przejście Rumunów – mówi na kilkanaście godzin przed pierwszym gwizdkiem sędziego trener Mistrzów Polski, Czesław Michniewicz.

W ostatnim czasie Steaua dokonała wielu wzmocnień. Czy także tych nowych zawodników macie dobrze rozpracowanych?

- To prawda, w zespole naszych rywali doszło do kilku zmian w składzie, ale wszystkich zawodników mamy rozpracowanych, także tych, którzy dołączyli do zespołu stosunkowo niedawno – obrońcę Ionuta Radę i Dorela Zaharię. Posiadamy bowiem materiały z wszystkich ich spotkań, jakie oni ostatnio rozgrywali, również z piątkowego meczu z Ceahlul. Proszę zobaczyć, tutaj mam charakterystyki na temat poszczególnych piłkarzy Steauy (Czesław Michniewicz wyciąga w tym momencie kajet, prezentując wydrukowane na kilkunastu stronach notatki - przyp. red.). Na temat każdego z graczy posiadamy informacje o jego zachowaniu na boisku, zaletach i wadach. Przykładowo, bramkarz Cornel Cernea zawsze ustawia sobie piłkę na lepszą nogę. Naciskany przy wyjściu jest skłonny wykopać piłkę w trybuny, byleby uderzyć ją mocniejszą nogą. Dlatego nasi piłkarze, atakując Cerneę, zawsze będą starali się nacierać z tej słabszej dla bramkarza Steauy strony. Jedźmy dalej. Rosły stoper Dorin Goian często wyprowadza piłkę z własnego pola karnego, budując akcje ofensywną swojego zespołu. Kiedy kiwa, to robi krótki zwód pod siebie. Jeśli jednak straci piłkę, to stara się natychmiast przerwać akcje rywali, nawet kosztem faulu. Często takie zachowanie kończy się żółtą kartką, a przecież jest to środkowy obrońca, który po otrzymaniu żółtego kartonika będzie grał inaczej, nie będzie już podejmował większego ryzyka w interwencjach, bo może za to wylecieć z boiska. Tym bardziej, że Goian ma inklinacje ku temu, by w trakcie wyskoku do górnej piłki, zwłaszcza z niższym zawodnikiem, uderzać go łokciem. Możemy także wykorzystać fakt, że nie jest on zbyt szybki, zagrywając prostopadłą piłkę pomiędzy dwóch środkowych obrońców. Wymieniłem tylko dwóch zawodników, ale każdego z tych piłkarzy mamy świetnie rozpracowanego. Nawet Zaharię, który zagrał w piątek kilkanaście minut (od 51. minuty – przyp. red), a wcześniej strzelał bramki, choćby Atletico Madryt. Na podstawie wszystkich posiadanych przez nas informacji próbujemy wyciągnąć wnioski, które pomogłyby nam ustalić taktykę na ten mecz.

- Kto jest według pana ich najważniejszym graczem? Charyzmatyczny Mirel Radoi?
- To na pewno niezwykle istotny dla tego zespołu piłkarz, który ustawia cały czas tę drużynę na boisku i ma na nią duży wpływ. Dyryguje pomocnikami, obrońcami, jest jak gdyby wszędzie. Ma dobry wpływ na drużynę, ale czasami potrafi zepsuć ją od środka, z uwagi na to, że głośno krzyczy. To, zwłaszcza u młodych piłkarzy, powoduje stres. Aczkolwiek w przewidywanym składzie Steauy na wtorkowe spotkanie trudno się doszukać młodych zawodników. Kolejnym ważnym ogniwem zespołu jest Nicolae Dica, który cofa się do linii środkowej boiska, rozgrywa i strzela bramki. Jest świetnym wykonawcą stałych fragmentów, mózgiem tej drużyny, ale radzi sobie także w powietrznych pojedynkach. Ci dwaj zawodnicy, mają ogromny wpływ na organizację gry.

- Ci dwaj zawodnicy są ze sobą dobrze zgrani?
- Dokładnie, oni ciągle szukają się na boisku, a grają ze sobą już kilka lat. Do tego duetu dorzuciłbym jeszcze dwóch bardzo dobrych skrzydłowych, czy to będzie Nicolita czy Croitoru, nie ma większego znaczenia. Grają dynamicznie i często zmieniają się pozycjami. Potrafią wygrać pojedynek jeden na jeden, szybko rozgrywają piłkę, dobrze dośrodkowują. Atutem Steauy są stałe fragmenty gry. Przy każdej akcji oskrzydlającej w polu karnym pojawia się aż czterech zawodników! To jest niespotykane w polskiej lidze. A przecież przy dośrodkowaniach ze stałym fragmentów gry tych graczy jest jeszcze więcej. W ataku pozycyjnym wykorzystują dużą ilość zawodników. Dlatego naszym celem będzie szybko odebrać im piłkę i wyprowadzać szybkie kontry. Ważne będzie skuteczne wprowadzenie piłki do gry przez Michala Vaclavika, szczególnie mam tu na myśli wyrzuty ręką.

- Trener Krzysztof Paluszek, odpowiedzialny za rozpracowywanie Steauy, zauważył, że w drużynie naszego wtorkowego rywala jest duża dysproporcja pomiędzy grą ofensywną i defensywną. Podziela pan to zdanie?
- Tak, rzeczywiście jest to zespół grający do przodu, ale umiejący to robić. Potrafią także agresywnie bronić, stosować pressing, ale i popełniają błędy. Przykładowo, widzieliśmy ich porażkę z Realem 0:5, w której często się mylili, w tym meczu padła także kuriozalna samobójcza bramka Banela Nicolity. My, oczywiście, nie jesteśmy „Królewskimi”, ale ten mecz świadczy o tym, że jeśli da się im nieco mniej przestrzeni na murawie, to mogą mieć problemy. Poza tym daje się zauważyć, że zawodnicy Steauy popełniają także błędy w obronie, które są wynikiem z rutyny. Niekiedy lekceważąco podchodzą do najprostszych elementów piłkarskiego abecadła. Na przykład w przegranym 2:3 sparingu z SV Ried Radoi nonszalancko zagrał niedokładną piłkę w poprzek boiska, którą przechwycili rywale, wyprowadzając następnie kontrę, z której padła bramka. Musimy być uczuleni na takie zagrania, wyłapywać je i piętnować.

- W porównaniu z awizowanym składem w drużynie Steauy zaszło parę zmian…
- Tak. Na pewno nie zagra zmagający się z urazem mięśnia boczny obrońca Ifeanyi Emeghara, nie w pełni sił jest także ofensywny pomocnik Eric Bicfalvi. Na uraz narzeka również Paweł Golański, który w piątkowym meczem z Ceahlul siedział na ławce rezerwowych. Wydaje mi się, że na pozycji Nigeryjczyka zagra Mihai Nesu, a za Golańskiego wybiegnie doświadczony Petre Marin, który rzadko włącza się w akcje ofensywne. Marin będzie grał na tę naszą bardziej ofensywną, prawą stronę, na której wybiegną Rui Miguel i Grzesiek Bartczak.

- Czy to właśnie dlatego, pod kątem meczu z Rumunami, Grzegorz Bartczak w meczu ligowym z Widzewem grał tak ofensywnie?
- Po części tak, ale też dlatego, że Bartczak potrafi bardzo dobrze współpracować w ofensywie z Rui Miguelem. Portugalczyk często schodzi do środka, gdzie potrafi długo utrzymać się przy piłce, a Bartczak ma wówczas wolny „korytarz” po prawej stronie. Obaj także umieją zagrać kombinacyjnie. To samo próbujemy wyćwiczyć po przeciwnej flance, ale na razie lepiej nam to wychodzi z prawej strony. Kluczem może być także wygranie walki w środku pola. W tej strefie boiska Rumuni mają bowiem doskonałych piłkarzy, którzy potrafią wymieniać piłkę między sobą. Jest Radoi, jest Bostina, a także cofający się z ataku Dica. Ich współpraca układa się bardzo dobrze. Często do środka schodzą skrzydłowi, a Dica zajmuje ich miejsce. Ten mecz można wygrać właśnie w bocznych sektorach boiska, w ten rejon można posłać prostopadłą piłkę. Będziemy chcieli próbować przerzutów z lewej strony boiska na prawą. Jeśli nie powiedzie się, na przykład, akcja po jednej stronie boiska, to nie możemy tej piłki stracić, a konsekwentnie musimy próbować przegrać ją przez obronę na drugą flankę. Nie możemy się tej piłki zbyt łatwo pozbywać. Nie możemy zbyt długo ganiać za futbolówką, tracić niepotrzebnie sił.

- To raczej Steaua będzie w tym meczu częściej przy piłce, prawda?
- Stąd też pomysł na grę czterema środkowymi pomocnikami w środku pola. Musimy szanować piłkę. Wojtek Łobodziński gra niemal wyłącznie do przodu, rzadko próbując utrzymać się dłużej przy piłce. Podobnie jak „Kolenda” (Robert Kolendowicz - przyp. red.) czy Marcin Pietroń. My potrzebujemy takich zawodników jak Rumunii, że każdy z nich potrafi utrzymać się przy piłce. Musimy grać tak, jak Steaua, czyli piłką. Naszym zadaniem jest zmusić ich bocznych pomocników do schodzenia do środka. W przypadku, gdy pomocnicy nie będą schodzić, będziemy mieli w środku przewagę cztery na dwa. A jeśli będą schodzić, to zrobi się gra cztery na cztery. Musimy tą walkę wygrać.

- To, że angielskie Portsmouth oferowało za Radoiu 11 milionów euro robi na Panu wrażenie?
- Pewnie, że robi, przecież to jest kwota na poziomie budżetu dobrego klubu. A skoro Radoi nadal gra w Steaule, to albo ten klub jest tak bogaty, żeby go zatrzymać, albo ta kwota jest nieprawdziwa.

- Czy ta rutyna w grze Steauy może być języczkiem u wagi? Może przesądzić o wyniku meczu?
- Nie można tego wykluczyć. Tyle tylko, że w kluczowych sytuacjach tego doświadczenia może nam zabraknąć, a oni poprzez regularną grę w międzynarodowych rozgrywkach, już je posiadają. Nie wykluczone jednak, że nasza młodzieńcza fantazja może nam pomóc, a z kolei ich rutyna może ich pogrążyć.

Myśli Pan, że mogą nas zlekceważyć?
- Myślę, że to mało realne. Z tego co wiem, oni na początku nie znali zupełnie naszego zespołu i ucieszyli się z tego losowania. Z czasem, gdy zaczęli nas obserwować, zaczęli nas doceniać. Myślę, że oni zdają sobie sprawę z tego, o co grają. Wiedzą, że w grę wchodzą duże pieniądze i nie wolno im nikogo zlekceważyć. Choć to, że Steaua zakłada z góry awans nie tylko do III rundy, ale i do fazy grupowej może być zgubą tego zespołu. Nie dziwi mnie jednak ich myślenie. Ten zespół gra co roku w Lidze Mistrzów, doszedł także do półfinału Pucharu UEFA. Dlatego, gdy w eliminacjach do Champions League trafiają na drużynę nie rozstawioną drużynę, to trudno przypuszczać, by nie czuli się lepsi.

- Czy sądzi pan, że któryś z ostatnio pozyskanych przez nich graczy pojawi się w pierwszej jedenastce?
- Brakuje mi tu pewnej spójności. Skoro środkowy obrońca Ionut Rada został zgłoszony do rozgrywek w ostatniej chwili, to dlaczego nie zrobiono tego z pozyskanym z Glorii Bistrica napastnikiem Dorelem Zaharią? U nas to wszystko jest bardziej przejrzyste, a u nich jest dostrzegam kamuflaż. Tak naprawdę nie wiemy do końca, kto do nas przyjedzie.

- Czy także tych nowych zawodników macie rozpoznanych?
- Właściwie każdego zawodnika mamy rozpracowanego. Na podstawie tych taśm możemy zaobserwować słabe i mocne strony każdego z rywali. Poza tym nie sądzę, że specjalnie z myślą o Zagłębiu zmienią system gry.

- Mocną stroną Steauy, tak jak i naszą, są stałe fragmenty gry. W tym elemencie w rumuńskim zespole kluczową rolę spełnia rosły Goian, Czy jest już decyzja o tym, kto będzie krył tego zawodnika podczas rzutów wolnych, czy rożnych?
- Mamy w składzie kilku wysokich piłkarzy. Jeśli chodzi o Goiana, to myślałem wysokim i skocznym Manuelu Arboledzie. Nie należy jednak zapominać, że bardzo dobrze głową gra Dica. Jego z kolei powinien pokryć Grzesiu Bartczak, który dysponuje dobrym timeingiem.

- Słynie pan z filmików motywujących zawodników, które puszcza zawodnikom przed meczami. Przygotował pan już coś na mecz w kwalifikacjach Ligi Mistrzów?
- Na razie jeszcze nie. Nie chciałbym zawodników przemotywować. Nie można wywoływać u nich zbyt dużej presji. Cegiełka po cegiełce dokładamy im informacje o przeciwnikach, ale nie możemy z tym przesadzić. Zawodnicy potrafią już rozpoznać każdego z rywali. W szatni mają rozrysowane ustawienie Steauy wraz ze zdjęciami piłkarzy. Chłopcy doskonale wiedzą jak oni grają. Dziś (30.07. – przyp. red.) dostaną kolejną dawkę informacji, jutro kolejną. Przedstawimy im dobre i złe momenty w grze drużyny z Bukaresztu, ze wskazaniem na te słabsze elementy w ich postawie.

- Jak będą wyglądały ostatnie godziny Mistrzów Polski przed potyczką ze Steauą?
- Zaraz po wieczornym treningu wyjeżdżamy na zgrupowanie. Tam będziemy mieć kolację, po której odbędzie się odprawa. We wtorek rano mamy rozruch, odprawę, obiad i powoli będziemy wyjeżdżać na mecz.

- Czy to, że media polskie nie piszą o Zagłębiu tyle, ile pisałyby o Legii, gdyby to ona walczyła o Ligę Mistrzów, ma jakieś znaczenie?
- Wczoraj oglądałem fragmenty programu w telewizji, w którym zaproszonymi gośćmi byli Janusz Basałaj oraz Jan Tomaszewski. To przykre, gdy jeden z takich ekspertów życzy polskiej drużynie, żeby odpadła z rywalizacji o Ligę Mistrzów. Ja wiem, jakie są odczucia niektórych Polaków i czego oni nam życzą. Nie przejmuję się tym, co dziennikarze piszą czy czego nie piszą. Myślę, że większość polskich kibiców życzy sobie, ażeby polska drużyna powalczyła do końca o Ligę Mistrzów. Mamy jutro ważny mecz i skupmy się teraz tylko na tym.

- Były napastnik a obecnie ekspert telewizyjny Grzegorz Mielcarski na łamach „Gazety Wyborczej” powiedział, że wierzy w zwycięstwo Zagłębia, ale obawia się, że zespół, będąc rozstawiony w trzeciej, podejdzie nieco rozprężony do konfrontacji z kolejnym rywalem…
- Proszę mi wierzyć, chciałbym mieć taki dylemat i martwić się o to (uśmiech). Na razie mamy przed sobą mecze ze Steauą. Jak oceniam nasze szanse w tej konfrontacji? Po równo, albowiem przed pierwszym gwizdkiem nie można nikogo przekreślać, ani faworyzować. Taka jest specyfika piłki nożnej, że na boisku wszystko może się zdarzyć.

- Kluczowym zawodnikiem w tej rywalizacji może być dysponujący ogromnym potencjałem Rui Miguel. Jednak ostatnio Portugalczyk po bardzo dobrej pierwszej połowie, w drugiej „gaśnie”. Dlaczego tak się dzieje?
- Rui gra bardzo dobrze do momentu, gdy robi na boisku to, co do niego należy. Tak było chociażby w pierwszej połowie meczu z łodzianami. W drugiej odsłonie poniosła go fantazja, zaczął niepotrzebnie dryblować, zakładać rywalom siatki. Podobnie było w sparingowym meczu z Unireą Urzicei, kiedy puszczać piłkę pomiędzy nogami zawodników rywali. Musieliśmy błyskawicznie zareagować, ściągając go z boiska, gdyż już widziałem ogień w oczach Rumunów i gdyby Rui nadal był na placu, to Rumuni urwaliby mu nogi. Na pewno olbrzymim plusem w grze Miguela jst to, że jest odważnym zawodnikiem, nie obawiającym się wziąć ciężaru gry na swoje barki. Musi jednak pamiętać o tym, że nie gra pod trzepakiem z kolegami. Na szczęście porozmawiałem z nim na ten temat i zawodnik obecnie doskonale rozumie, co mu wolno, a czego nie.

Portugalczyk może grać zdecydowanie lepiej, prawda?
- Pewnie, że może. Rui był sprowadzany raczej na pozycję rozgrywającego. Liczyliśmy się z odejściem Maćka Iwańskiego i Portugalczyk miał go ewentualnie zastąpić. Teraz występuje po prawej stronie, ale to jest ważny gracz w naszym planie taktycznym. Tak jak powiedziałem, potrafi przytrzymać piłkę, rozegrać, wygrać pojedynek indywidualny. Daje nam dużo w grze ofensywnej. Do tego bardzo dobrze rozumie się z Bartczakiem.

- W drugiej połowie należy się spodziewać na boisku dynamicznego Roberta Kolendowicza?
- Jak najbardziej. Nie grał w Superpucharze i na inaugurację ligi, ale to bardzo dobry piłkarz. W drugiej połowie meczu, być może, zdecyduję się na zmianę jednego ze środkowych pomocników na skrzydłowego. Najbardziej prawdopodobne są zmiany na skrzydłach oraz w ataku. Mamy szerokie pole manewru. Do mojej dyspozycji będą Kolendowicz, Pietroń, Łobodziński czy też Chałbiński. Mogę wycofać jednego z pomocników i wprowadzić napastnika, mogę również zamienić napastnika za napastnika, możemy przejść na ustawienie 1-4-5-1, jak i na klasyczne 1-4-4-2. Mamy opracowanych wiele wariantów gry, ale najważniejsza jest drużyna. Potrzeba chwili jest taka, że w tym momencie grają akurat ci, a nie inni zawodnicy. Wszyscy jednak są mi potrzebni.

Jak pan ocenia pierwsze mecze Piotra Włodarczyka?
- Na pewno w jego postawie martwi mnie to, że nie zdobywa goli. Pracuje jednak na boisku i to jest ważne. On potrafi strzelać bramki w najmniej oczekiwanym momencie. To jest nieco inny gracz niż Andre Nunes. Brazylijczyk potrafi wziąć kilku piłkarzy na plecy, skupia na sobie grę. Liczę jednak na „Włodara”, bo jeśli ktoś grał przez kilka sezonów w Legii, gdzie presja jest przecież wszechobecna i ogromna, to niczego się już nie przestraszy. Pamiętajmy jednak, że musimy tworzyć zespół.

- Jak bliska jest Panu filozofia Roya Keana, wyłożona na kartce przypiętej do tablicy w pokoju trenerów Zagłębia Lubin?
- Bardzo bliska. Tłumaczę piłkarzom, że z każdym przeciwnikiem, czy to ligowym, czy Steauą muszą wygrać jako drużyna, którą muszą stanowić wszyscy. I zawodnicy aktualnie grający w podstawowym składzie, i rezerwowi, przygotowani do wejścia na murawę. Tak jak powiedział Keane, oni muszą być gotowi na zderzenie z murem, jeśli tylko pomoże to zespołowi. Musimy również wierzyć we własne siły, nie możemy klęknąć przed bardziej utytułowanym rywalem. Wierzę, że moi zawodnicy pokażą we wtorkowy wieczór charakter i wielkie umiejętności.

Rozmawiał: Wacław Wachnik/Zagłębie Lubin
Foto: Tomasz Folta

« powrót

 

Cytat Tygodnia

‘’Porażka jest gorsza od śmierci bo trzeba się po niej obudzić"

Czeslaw Michniewicz on Facebook
Galeria