czytaj dalej

Newsy » Wywiady

03-08-2008

Trapattoni też przegrywa

Dobrze, że gramy teraz z Wisłą - ewentualny sukces da chłopakom „kopa” przed rewanżem ze Steauą. Źle - bo to spotkanie kosztować nas będzie mnóstwo sił, tak potrzebnych w Bukareszcie - mówi Czesław Michniewicz.

72 godziny minęły od feralnego spotkania mistrzów Polski ze Steauą w kwalifikacjach Champions League. Mecz z Rumunami przeanalizowany został przez Czesława Michniewicza z każdej perspektywy. Z drugiej strony - jutro „miedziowi” zagrają w lidze z krakowską Wisłą. To absolutny szczyt Orange Ekstraklasy.

- Piłkarski kalendarz nie ma dla was litości...
- Jeśli ktoś chce narzekać, nie musi wcale grać w piłkę. Konfrontacja z Wisłą ma swe dobre i złe strony. Dobre - bo ewentualny sukces da chłopakom „kopa” przed rewanżem ze Steauą. Złe - bo to spotkanie kosztować nas będzie mnóstwo sił, tak potrzebnych w Bukareszcie.

- Potyczka ligowa - jak ta z Widzewem sprzed tygodnia - też będzie tylko poligonem doświadczalnym przed pucharowym rewanżem?
- Niech żywi nie tracą nadziei... Dwumeczu z Rumunami jeszcze nie przegraliśmy, więc siłą rzeczy musimy myśleć o wyjeździe do Bukaresztu. Nie wiem jeszcze, jak - i kim - zagramy przeciwko Wiśle. Na pewno wybiegną na murawę ci, którzy w ostatnich treningach będą najświeżsi.

- Uciekał pan od określeń typu „magiczny romb”...
-... bo to normalny system 1-4-4-2, tylko ze stosownymi boiskowymi zadaniami dla poszczególnych zawodników.

- Nie wszystkie jednak udało się we wtorek wykonać.
- Steaua na niewiele nam pozwoliła - to raz. Ale też przydarzyło się nam kilka błędów, strat, niedogranych podań - wszystko to wynikało po prostu z braku doświadczenia, z nadmiernych emocji towarzyszących temu meczowi. To nie była taka gra, jak w sporych fragmentach meczu z Bełchatowem o Superpuchar czy z Widzewem w lidze. Ale też iluż mamy w drużynie zawodników, którzy kiedykolwiek o taką stawkę grali? Rutyna i obycie w grach o taką stawkę - to podstawa. Dlaczego Wisła wygrała turniej w USA? Czy Sevilli nie zależało na zwycięstwie? Nie; krakowska drużyna spełnia warunek zawodników z odpowiednią doza doświadczenia w składzie. I dlatego jest - moim zdaniem - głównym kandydatem do mistrzowskiego tytułu. Zresztą świadczy o tym polityka personalna, prowadzona w tym klubie od kilku tygodni.

- Myśli pan o publicznej deklaracji zainteresowania Łobodzińskim i Iwańskim?
- Gdybym był na miejscu Jacka Bednarza, pewnie w takim momencie też bym to powiedział. Nie jest to może specjalnie eleganckie przed bezpośrednią potyczką obu drużyn, ale pokazuje ambicje krakowian. Ich akurat stać na zapłacenie kwoty odstępnego, zapisanej w kontraktach obu tych zawodników. Nieprzypadkowo trafili do Wisły Kosowski i Niedzielan. Mam wrażenie, że to jest systematyczne działanie w kierunku odbudowy pozycji klubu również na międzynarodowej arenie: sięganie po najlepszych na rynku. Nam się to latem nie udało...

- Nie te transfery?
- Robiliśmy takie, na jakie było w danym momencie stać klub. Ale... wie pan, spotkałem ostatnio - zupełnie przypadkowo - w Poznaniu Andrzeja Grajewskiego. Tego od „wielkiego Widzewa”. Powiedział mądrą rzecz: jak się chce awansować do LM, trzeba prowadzić agresywną politykę na rynku transferowym, trzeba się wzmacniać. I przypomniał nazwiska Citki, Dembińskiego, Szczęsnego, Majaka - zawodników pozyskanych z myślą o Champions League. To była właściwa droga. Ja usłyszałem od prezesa, że na innych ludzi - poza tymi pozyskanymi przez nas - pieniędzy po prostu nie ma.

- Ewentualne potknięcie na Steaule, ewentualny niewygrany mecz z Wisłą - Czesław Michniewicz znajdzie w sobie dość motywacji do dalszej pracy?
- Trapattoni też przegrywa. Beenhakker wygrał z Portugalią, ale poległ w Armenii. Taki jest sport. Choć wiem doskonale, że jeśli odpadniemy z pucharów, winny będzie tylko jeden: Michniewicz właśnie.

- W Lubinie działacze są kąpani w gorącej wodzie?
- Spotkałem się z prezesem Pietryszynem po wtorkowym meczu. Oczywiście, był rozczarowany wynikiem. Ale - z drugiej strony - cieszył się, że na murawie nie było widać różnicy między 120-milionowym budżetem Steauy, a 20 milionami, jakimi dysponuje Zagłębie.

- Czego pan - po zimnym prysznicu z wtorku - oczekuje od drużyny w meczu z Wisłą?
- Żeby każdy zagrał na tyle, na ile go naprawdę stać. W pojedynku ze Steauą tak nie było. Tam błyszczeli ci, co zazwyczaj pozostają w cieniu: Mateusz Bartczak, Michał Stasiak. Właśnie dlatego, że zagrali na 100 procent swoich możliwości. Innych stać na więcej.

- Remis przyjmie pan z uśmiechem?
- W zeszłym sezonie dwa razy padł bezbramkowy remis, zatrzymał nas Dolha. Teraz go między słupkami nie będzie. Wierzę więc, że gole padną.

Rozmawiał Dariusz Leśnikowski/Sport
Foto: Tomasz Folta

« powrót

 

Cytat Tygodnia

‘’Porażka jest gorsza od śmierci bo trzeba się po niej obudzić"

Czeslaw Michniewicz on Facebook
Galeria