czytaj dalej

Newsy » Wywiady

20-09-2011

Zabrakło czasu" Spowiedź Michniewicza cz. IV

Transfery to temat, który w każdym klubie powraca przynajmniej raz na pół roku. Czesław Michniewicz miał swój pomysł na politykę kadrową Widzewa. Nie wiele z tych planów udało mu się jednak zrealizować.
Czy prawdą jest, że Meraba Gigauriego upatrzył Pan już sobie jako trener Widzewa? Stąd jego niedawne testy w Łodzi, a teraz wypożyczenie do Białegostoku? Kibice mogą liczyć na kolejne odkrycie pokroju Niki Dzalamidze?
Jego pojawienie się w Jagiellonii to czysty przypadek. Manager, który polecał go do Widzewa, mieszka niedaleko Białegostoku. Polecił go więc tutaj. Powiedział nam, że dostępny jest dobry zawodnik grający w młodzieżowej reprezentacji Gruzji. Mając doświadczenie z Dzalamidze wiem, że warto dawać szansę takim zawodnikom. Dziś Nika nie jest gwiazdą tylko Widzewa, ale już całej ligi, a przychodził do nas w letniej kurteczce. Przyjechał do Cetniewa i od razu się przeziębił! Jednak już wtedy widzieliśmy w nim talent. Z tych piłkarzy, którzy dostali szansę w Widzewie wielu zyskało na wartości. Madera, Mroziński Czy Dzalamidze to chłopcy, którzy nie znaczyli wiele przed przyjściem do Widzewa, a teraz mają olbrzymie znaczenie dla drużyny, ale także dla właściciela czy akcjonariuszy. Wracając do Gigauriego, sprawdził się już raz kierunek gruziński, zobaczymy jak będzie tym razem. Wczoraj na treningu widziałem go pierwszy raz. To oczywiście inny typ zawodnika niż Nika. To jest defensywny pomocnik, ale na pewno dobry technicznie tak jak Dzalamidze, dobrze czytający grę. Sam jestem ciekaw jak zaprezentuje się w sobotnim sparingu z Legią (wszedł na boisko w 62' minucie - przyp. red.). Zobaczymy jak się będzie prezentował na tle drużyny, która awansowała do fazy grupowej Ligi Europejskiej.
Czy sprowadzenie któregokolwiek zawodnika do Widzewa było Pana autorskim pomysłem czy raczej dostawał Pan zawodników do drużyny?
Kiedy przychodziłem do Widzewa transfery Riskiego i Zigajevsa były już finalizowane. Ja nie miałem na nie wpływu, ale oczywiście nie mam o to do nikogo pretensji. Ktoś ich oglądał, opisał i uznał, że ci zawodnicy mogą pomóc. Sieć scoutingu w Widzewie jest bardzo dobrze rozwinięta. Akurat na chwilę obecną ci dwaj nie pomogli. Riku może i by zaistniał ale jego problem polegał na tym, ze pojawił się Dzalamidze, który grał na podobnej pozycji. Gdy ja przychodziłem w listopadzie to nikt się nie spodziewał, że w styczniu przyjedzie ktoś taki jak Nika. Jak zobaczyłem jego bramkę z Kartuzami, od razu powiedziałem do Andrzeja Górala (kierownika drużyny - przyp. red.), że nie możemy go wypuścić. Jak już przyjechałem do łodzi i dziennikarze pytali mnie co sądzę o Dzalamidze to stanowczo powiedziałem, że ten zawodnik musi zostać w Widzewie. To był strzał w dziesiątkę, ale największa w tym zasługa właśnie Andrzeja Górala. Nalegał, mówił, że przyjedzie młody Gruzin. A ja na to „Andrzej, ale ile on ma? 17-18 lat? On nam nie pomoże, to jest młodziutki chłopak." Góral jednak nalegał, więc w końcu ustąpiłem i zgodziłem się go obejrzeć. Teraz bardzo mile wspominam Dzialamidze. Jeśli mówimy ogólnie o transferach w Widzewie to akceptowałem sytuację jaką zastałem, ale też nie chciałem się zgodzić na jeden transfer i o tym głośno mówiłem od początku. Taki piłkarz jak Straton nie powinien się w ten sposób znaleźć w Widzewie. Źle świadczyło o trenerze czy drużynie, że nagle przyjeżdża zawodnik z drugiej ligi rumuńskiej, który w dodatku praktycznie tam nie grał, w sytuacji gdy mamy sześciu innych stoperów. Broniłem się przed tym transferem, ale nie wiele mogłem zrobić. Bogdan to bardzo porządny człowiek, ale nie ma zawodu „dobry człowiek"- jest tylko dobry piłkarz. Ja go bardzo miło wspominam. Zawsze był solidny na treningu, jednak moim zdaniem nie dysponował zbyt dużym potencjałem.
Jakie wzmocnienia planował Pan latem?
Oczywiście myśleliśmy o transferach. Spotkaliśmy się już w kwietniu z Radą Nadzorczą. Przedstawiłem wtedy plan oszczędnościowy, bo problemy finansowe w Widzewie były. O tym się mówiło. Dlatego stworzyłem listę zawodników, z jakich moglibyśmy bez szkody dla drużyny zrezygnować. Tych piłkarzy było bardzo wielu. Na szybko licząc - kalkulowali to wtedy ludzie z władz klubu - wyszło, że ponad 500 tysięcy miesięcznie byśmy zaoszczędzili. To było mnóstwo pieniędzy, a jakościowo zespół by na tym nie stracił. Nie kierowałem się osobistymi sympatiami. Ale zamiast mieć po trzech zawodników na jedną pozycję wolałem zostawić dwóch graczy i dokooptować jednego młodego. Na pewno planowaliśmy kilka transferów. Chcieliśmy ściągnąć Marcina Budzińskiego. To jest chłopak, któremu trzeba dać szansę w innym środowisku. Ja próbowałem go w Arce Gdynia, gdy miał 18 lat. Rozwinął się na tyle, że dzisiaj ma prawie sześćdziesiąt meczów w Ekstraklasie. Ostatnio spadł z ligi, a ja uważałem, że należy go wyciągnąć z Arki. Teraz chciałbym go również w Jagiellonii,, ale klub z Gdyni na transfer się nie zgodził. Do Widzewa chciałem pozyskać również Artura Marciniaka z Warty Poznań, którego znałem jeszcze z czasów trenowania Lecha. To był bardzo kreatywny zawodnik środka pola. Gdyby odszedł Bruno, mielibyśmy wtedy Pankę, Brozia, Marciniaka i byłaby fajna rywalizacja. Planowałem też sprowadzić do Łodzi Miłosza Przybeckiego z Ruchu Radzionków, który właśnie trafił do Polonii Warszawa. To z kolei bardzo dynamiczny chłopak. Jeśli mielibyśmy doskonalić grę z kontry to on byłby do tego idealny. Oczywiście ma jeszcze braki techniczne i taktyczne, ale ma też warunki. Myślałem również o Ricardinho z Łęcznej. Większość tych zawodników, poza niezbyt drogimi Budzińskim i Przybeckim, miała do nas przyjść za darmo. Były to transfery na miarę możliwości Widzewa. Wiedzieliśmy już, że Sernas musi odejść bo kończył mu się kontrakt. Ja mówiłem Ugo, że powinien odejść jeśli chce grać w reprezentacji. Podobnie było z Bruno. Wiedziałem, że jest dobrym piłkarzem, ale powiedziałem mu, że Widzewie nie będzie grał, póki ja jestem, bo wolę stawiać na Mrozińskiego, Maderę czy Bieniuka na jego pozycji. Także uważałem, że ci dwaj zawodnicy powinni odejść, mimo, że kibice bardzo ich lubili. Ja bardzo szanuję zdanie kibiców, ale chciałem też zrobić coś po swojemu i myślę, że ten Widzew nie byłby gorszy od tego, który jest teraz. Pamiętam też, że chcieliśmy ściągnąć bardzo fajnego chłopaka z Wisły Płock - lewy pomocnik, blondyn, gra w reprezentacji do lat 18, ale nazwiska nie pamiętam (chodzi najprawdopodobniej o Mateusza Lewandowskiego - przyp. red.). Nikt tak naprawdę o nim nie słyszał. Miał jakieś problemy osobiste, potem manager chciał go na siłę upchać gdzieś w Niemczech. My do niego dotarliśmy. Transfer już był całkiem blisko, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Miał z niego być naprawdę dobry skrzydłowy. Docelowo chcieliśmy grać w systemie 4-3-3. Potrzebowałem mobilnych zawodników, typowych skrzydłowych z lewą nogą. W Widzewie oprócz Dudu nikogo takiego nie było. I ten młody miał być właśnie skrzydłowym, podobnie jak Przybecki. Prezes Cacek wymarzył sobie, że kiedyś będziemy grać właśnie systemem 4-3-3 i w tym kierunku szliśmy, ale kiedy przychodziłem do Łodzi nie było to jeszcze możliwe.
1 wrześnie w Ostródzie rozmawiał Marcin Olczyk

« powrót

 

Cytat Tygodnia

‘’Porażka jest gorsza od śmierci bo trzeba się po niej obudzić"

Czeslaw Michniewicz on Facebook
Galeria