czytaj dalej

Newsy » Wywiady

20-09-2011

"Zabrakło czasu" Spowiedź Michniewicza cz. V

Jeśli jesteście ciekawi kiedy kibice Widzewa wywołali ciarki na ciele Czesława Michniewicza to musicie przeczytać kolejną część obszernego wywiadu ze szkoleniowcem.
Czy widzi Pan jakieś zasadnicze różnice w prowadzeniu Widzewa i Jagielloni zarówno ze sportowego jak i organizacyjnego punktu widzenia, wynikające chociażby z różnego potencjału drużyn czy sposobu zarządzania klubem?
Jeśli chodzi o wnętrze klubu to Jagiellonia pod tym względem jest trochę inna niż Widzew. W Łodzi można było mówić o konsorcjum tworzonym na wzór poprzednich biznesów właściciela - wszystko zaszufladkowane, każdy za coś odpowiada. Tu pracuje na pewno mniej ludzi niż w Widzewie. Jest o tyle inaczej, że tam był prezes Animucki, z którym bardzo dobrze mi się współpracowało, ale o wszystkim decydował właściciel czyli pan Cacek. Gdzieś wszystko musiało do niego dotrzeć przechodząc jeszcze przez Radę Nadzorczą. Decyzyjność w Białymstoku jest o wiele szybsza. Nie szukając daleko mogę podać przykład tego młodego Gruzina. Podczas dziesięciominutowej rozmowy z prezesem Czarkiem Kuleszą podjęta została decyzja, że go bierzemy i tak się stało. W Widzewie było jednak myślenie korporacyjne. Oczywiście to też miało swój urok i mi w niczym nie przeszkadzało. Decyzyjność była jednak o wiele dłuższa, a tutaj jest szybkie tak albo nie. Decyduje jedna czy dwie osoby. W Łodzi było też na pewno inaczej bo sympatie rozkładały na ŁKS i Widzew. Tu jest tylko Białystok, Podlasie i Jagiellonia. Jesteśmy w pewnym sensie reprezentacją regionu. Fajne jest podejście ludzi, miło się pracuje. Ja urodziłem się niedaleko dlatego czuję pewien sentyment do tego miejsca. Ale na końcu i tak ktoś rozliczy mnie z wyników. Żałuję tylko, że nie mam okazji pograć sparingów. W sobotę w meczu towarzyskim z Legią nie będę miał do dyspozycji dziesięciu zawodników, którzy z różnych powodów są akurat niedostępni. W Widzewie miałem to szczęście, że mogliśmy zagrać 8-10 sparingów. Mogłem sobie dobrać skład, poznać zawodników. Mam nagrane wszystkie cięższe treningi, zajęcia w Cetniewie zaczynające się o 6:30 rano. Pokazywałem to często swoim chłopakom. Fajny materiał z tego powstał, ale i dzięki temu rodziły się wzajemne sympatie, które pozostaną na długo.
25 września przyjeżdża Pan do Łodzi. Czy ma Pan już pomysł na to jak pokonać Widzew, któremu Jagiellonia ostatnio wyjątkowo „leży", z czego Pan doskonale zdaje sobie sprawę?
Na pewno już o tym myślimy, bo planujemy wyjazd na prawie dziesięć dni. Jedziemy najpierw do Poznania, potem w środę gramy puchar Polski, a w niedzielę czeka nas mecz z Widzewem. Także wyjedziemy na ponad tydzień, i może schowamy się gdzieś w okolicach Łodzi. Przede wszystkim z Widzewem jest bardzo trudno wygrać. RTS - tak jak mówiłem - gra świetnie w defensywie i ma kilku wyróżniających się w polskiej lidze zawodników. Bardzo mi szkoda Łukasza Brozia, który podobno nie zagra do końca roku. Na pewno jest wielu zawodników, którzy mogą zrobić mi krzywdę, począwszy od Dzalamidze, który jest w świetnej formie.
Pałający żądzą zemsty Bruno?
Może tak (śmiech). Ale ja uważam, że Bruno, wbrew temu co ludzie mogą myśleć czy mówić, to bardzo porządny facet. Ja się będę cieszyć jak on będzie zmotywowany i dobrze zagra. Z nim problem był też taki, że strasznie denerwowały mnie te wszystkie komentarze z zewnątrz. Gdyby nie naciski z prasy to Bruno pewnie grałby częściej. Każdy chciał wcisnąć do składu Bruno, ale juz nikt nie był w stanie powiedzieć za kogo. Za Brozia z największą liczbą odbiorów w lidze czy Pankę, który jako jedyny umiał kreować grę? Za bezbłędnych w obronie Szymanka czy Maderę? No nie. To gdzie ma grać? Ja mówiłem Bruno, żeby czekał na swoją szansę i może uda mu się wskoczyć do składu, ale później te naciski zewsząd stawały się już nie do zniesienia. On mi niczego nie musi udowadniać, bo ja zawsze wiedziałem, że jest dobrym piłkarzem, tylko po prostu wybrałem innych zawodników. Tak samo jak ktoś kiedyś wybrał Goetze czy Podolskiego jak mieli po 18 lat, ja postawiłem chociażby na Mrozińskiego i Maderę. Nie boję się, że ktoś podbiegnie mi do ławki, tak jak coś tam kiedyś Kuklis próbował pokazywać po zdobyciu bramki w Gdańsku. Później ktoś mi wytłumaczył o co w tym geście chodziło i opieprzyłem go porządnie, dając do zrozumienia, że takich rzeczy się nie robi. Tak jak mówiłem, rozstawałem się w bardzo dobrej atmosferze z wszystkimi zawodnikami i pracownikami klubu. Wyszło jak wyszło. Mieliśmy dobre zamiary. Nie mam pretensji , że teraz szczypie mnie od czasu do czasu właściciel. Widocznie on już taki jest. Taki jego urok, że lubi tych odchodzących gdzieś tam uszczypnąć. Ja na pewno nie mam zamiaru w ten sposób się rewanżować. Dostałem szansę w Widzewie, w trudnym dla mnie momencie i za to będę wdzięczny jemu i wszystkim tym, którzy ze mną pracowali na co dzień. Sentyment do miejsca, i ludzi jest. Ja krzywdy Widzewowi nie zrobiłem, Widzew mi tym bardziej.
Co Pan może powiedzieć o łódzkich kibicach? Czy wyróżnia ich coś na tle fanów innych polskich klubów? Zapisali się jakoś szczególnie w Pana pamięci?
Tak. Grałem wiele razy jako trener na Widzewie i wiedziałem jak ten doping jest głośny. Ale to co mi do teraz w uszach dźwięczy, to mecz z Lechią Gdańsk, w którym przez długi czas nie było w ogóle dopingu (kibice protestowali przeciw akcji zamykania stadionów ligowych - przyp. red.). Wtedy było nam ciężko bo Lechia świetnie grała. Prowadziliśmy 1:0, a ja przy ławce czułem, że zaraz coś się stanie. Mówię do Marcina (Węglewskiego, asystenta - przyp. red.): „Słuchaj, chyba zaraz zaczną śpiewać". Nam tego dopingu bardzo brakowało, ale zobaczyłem, że kibice wnoszą bęben. Wtedy się uspokoiłem. I jak w pewnym momencie ryknęli: „Cała Polska o tym wie..." to aż mnie ciarki przeszły. Teraz jak oglądam mecze na Widzewie i słyszę doping to zawsze wracam do tych pięknych chwil. Na pewno zbyt mało zrobiłem dla Widzewa, żeby być tam traktowanym jako ktoś wyjątkowy. Nie miałem na to czasu. Przyszedłem w takich, a nie innych okolicznościach w trakcie sezonu. Być może gdybym był od początku to zrobilibyśmy trochę więcej punktów i zniwelowali dystans do trzeciego chociażby miejsca. Widziałem w tym zespole potencjał i cieszyłem się, że Sylwester Cacek zaproponował mi przedłużenie kontraktu. Tak naprawdę o tym co o mnie myślą kibice dowiedziałem się dopiero jak odchodziłem z klubu. Dostawałem wiele miłych maili i wiadomości na facebooku od ludzi którzy kibicowali Widzewowi od lat, nie tylko w Łodzi. Czyli człowiek został jednak pozytywnie zapamiętany. Podkreślam jednak, że wielu trenerów przede mną zdobyło wiele dla Widzewa, ja nie zdobyłem nic i nie mogę się z nimi równać. Jestem jednym z wielu trenerów, którzy pracowali w Widzewie. Nie jestem częścią historii klubu, czego żałuję. Gdybym został w Widzewie to być może w tym sezonie udałoby się coś ugrać. Przyszedłem do klubu już po odpadnięciu z Pucharu Polski, na przedostatnim miejscu w tabeli, skąd miejsca dającego przepustkę do Europy nie było nawet widać. Wiem jaki jest zapotrzebowanie na silny Widzew. Miałem mnóstwo telefonów. Spotykałem ludzi nie tylko z Łodzi, którzy kibicują Widzewowi. Z Jagiellonią jeszcze tego nie doświadczyłem, ale jestem tu zbyt krótko by o tym myśleć.
Czuł Pan wsparcie kibiców poza stadionem?
Tak. Było wiele miłych sytuacji. Czasem miałem w zwyczaju po meczach, niezależnie od wyniku, chodzić do kina w Manufakturze, potem coś zjeść. Często ktoś mnie zaczepił, o coś zapytał. Czy to byli kibice Widzewa czy ŁKS, nie czułem jakiegoś wrogiego nastawienia do mojej osoby. Na pewno było to sympatyczne. Ktoś może powiedzieć, że popularność nie jest miła. Jest miła, a jak ktoś mówi inaczej to kłamie.
Jak wspomina Pan współpracę z łódzkimi mediami, które należą chyba do jednych z najbardziej wymagających w Polsce? Czy w Białymstoku w tym temacie jest podobnie czy jednak presja i oczekiwania ze strony mediów są mniejsze?
Pamiętam początek mojej współpracy w Łodzi. Była taka sytuacja, że dzwonił do mnie chyba ze dwadzieścia razy redaktor Derdzikowski i pytał o Widzew. To była bodaj niedziela więc zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że nie jestem trenerem Widzewa. Dopiero w poniedziałek o dziewiętnastej podpisałem kontrakt i właśnie na konferencji prasowej on, redaktor Kukuć i jeszcze inni fajni łódzcy redaktorzy dali mi odczuć, kto w tym mieście rządzi. Może dobrze, że nasza znajomość zaczęła się od takiego oschłego kontaktu, a nie od jakiejś laurki czy lukru. Z każdym tygodniem ta współpraca wyglądała coraz lepiej. Bogusia Kukucia zawsze będę miło wspominał. Tyle razy pytał mnie kiedy w końcu tego brudzia wypijemy. Nigdy nie było okazji. Myślałem, że jak trochę dłużej tu popracuję to pewnie kiedyś się uda. Na pewno poznawaliśmy się, oni widzieli, że nie jestem człowiekiem, który tylko gada bo jednak coś w tym Widzewie się zrobiło. Dlatego myślę, że kiedy już odchodziłem była między nami nić porozumienia. Oni wiedzieli, że ja jestem profesjonalistą. Ja doceniałem ich pracę, a byli bardzo wymagający. Często powtarzałem im, że nie ma już Bońka, Młynarczyka, a oni ciągle grają wielkim Widzewem. Mówiłem: „poczekajcie, dajcie czas". Jak odchodziłem to już na swobodnie rozmawiałem z redaktorem Derdzikowskim czy innymi. Oczywiście kontakt był troszeczkę utrudniony bo w Widzewie są jasne reguły jeśli chodzi o autoryzację. W Białymstoku jest większa swoboda. Rozmawiam z dziennikarzami przez telefon, chociaż pewnie tylko do momentu, aż coś się kiedyś wydarzy i będę musiał to ukrócić. Dziennikarze nie są tu może aż tak wymagający w Łodzi. Chociaż jak musiałem się mierzyć w Łodzi z historią wielkiego Widzewa, tak tu muszę się mierzyć z historią Michała Probierza i Jagiellonii z ostatnich lat. Znowu ta presja jest duża, szczególnie, że nie wszyscy potrafią zrozumieć, że dzisiaj jest to inna Jagiellonia niż wcześniej. Wielu zawodników nie ma. Z resztą ta Jagiellonia z wiosny, gdyby porównać ją z Widzewem, to była chyba na trzynastym miejscu w rundzie rewanżowej, a Widzew na czwartym czy piątym, więc ta rozpiętość była dość duża. Ja muszę jak gdyby na nowo zbudować swój zespół, a na to nie ma czasu.
1 września w Ostródzie rozmawiał Marcin Olczyk

« powrót

 

Cytat Tygodnia

‘’Porażka jest gorsza od śmierci bo trzeba się po niej obudzić"

Czeslaw Michniewicz on Facebook
Galeria