czytaj dalej

Newsy » W mediach

09-09-2013

Czesław Michniewicz w rozmowie ze 'Sportem'

 2013-09-11 14:11:20, dodał: Biuro Prasowe TS Podbeskidzie S.A., źródło: Sport Czesław Michniewicz w rozmowie ze 'Sportem'

Najnowszy numer Sportu opublikował obszerny wywiad z trenerem Czesławem Michniewiczem.
 

 
Na ile to Podbeskidzie, które widzieliśmy w dotychczasowych meczach odpowiada wyobrażeniu, jakie przed sezonem istniało w głowie Czesława Michniewicza?
- Nie ulega wątpliwości, że mieliśmy trudny początek. Ale proszę spojrzeć na terminarz. W pierwszych sześciu kolejkach graliśmy z drużynami, które obecnie zajmują pierwsze trzy miejsca. Dodatkowo musieliśmy borykać się z wieloma kłopotami natury personalnej. Mieliśmy problemy z pozycją bramkarza, bo kontuzji doznał Rysiek Zajac. W pierwszych meczach nie mógł zagrać Damian Chmiel i od momentu, kiedy wrócił nasza gra zaczęła wyglądać zdecydowanie lepiej, bo mamy oba skrzydła. Wcześniej mieliśmy tylko jedno. Kłopoty nie oszczędziły ponadto naszego bloku defensywnego. Urazy leczyli Marek Sokołowski i Tomek Górkiewicz.
 
No i musieliście sobie radzić w zupełnie nowej rzeczywistości jeżeli chodzi o grę ofensywną.
- Nie da się ukryć. Z Robertem Demjanem grało się o wiele łatwiej. Cały czas szukaliśmy i nadal szukamy rozwiązania, zastępstwa dla Roberta. Żaden z innych zawodników, których mamy obecnie w kadrze, nie ma predyspozycji do takiej gry.
 
Dlatego postanowił pan nie uszczęśliwiać nikogo na siłę i spróbować z Marcinem Wodeckim? Zawodnikiem, który nie jest klasyczną „dziewiątką”.
- Zarówno z Koroną w lidze, jak i w sparingu z Górnikiem zagrał bardzo poprawnie. Pod nieobecność klasycznego napastnika musieliśmy szukać innych sposobów gry. Stąd też gra trzema zawodnikami w środku pola. I to się sprawdziło. Mówię konkretnie o Rudolfie Urbanie. Potrzebowaliśmy takiego zawodnika, który potrafi zagrać nieszablonowo. Dodatkowo dysponujemy szybkimi skrzydłami i na chwilę obecną takie jest nasze optymalne rozwiązanie.
 
Do meczu z Koroną mieliście problem z tym, aby zagrać dwie równe połowy. Pytania o to bardziej pana nurtowały, czy irytowały?
- Nawet klasowe zespoły mają z tym problem. Syndrom dwóch nierównych połówek może dopaść każdego. Gdyby wszyscy grali równo, to wszyscy by... wygrywali. Pamiętajmy, że nasza drużyna cały czas jest w fazie przebudowy. Młodzież, którą wprowadzamy powoli do ekstraklasy, przechodzi bolesną naukę, bo pierwszy raz w życiu gra pod taką presją.
 
Przydałby się ktoś z doświadczeniem, nazwiskiem...
- Zgadza się, że ja nie narzekam. Mam świadomość tego, na kogo nas stać. Na szczęście prezes Wojciech Borecki sam był kiedyś trenerem i zachowuje spokój. Nie patrzy na nas takimi kategoriami, że przy obecnym inwentarzu dokonamy cudów. 
I ja, stanowczo, chciałbym zrobić to samo. Na prezesa zawsze można liczyć. Ale on jest od tego, aby racjonalnie oceniać możliwości klubu. Mnie na przykład bardzo zależało na sprowadzeniu bramkarza z Czarnogóry (Miroslava Vujadinovicia – przyp. Red.), ale jego wymagania finansowe były dla nas nie do spełnienia. Podszedłem do tego ze zrozumieniem, choć żałowałem bardzo, że nie było nas na niego stać. Szkoda mi także Krisa Brighta. Ten napastnik pasowałby do nas. Nawet rozmawiałem o nim z panem prezydentem Jackiem Krywultem. Ale niestety zawodnik nie przeszedł badań medycznych. Nie mogliśmy podjąć ryzyka na wypadek ewentualnej dłuższej choroby tego zawodnika. Generalnie czytałem i słyszałem na temat moich relacji z prezesem różne rzeczy. I jasno muszę stwierdzić, że nie było w Podbeskidziu żadnego transferu bez mojej akceptacji. Nikogo mi prezes nie wcisnął na siłę, co niektórzy próbowali insynuować. Zawsze wspólnie podejmujemy decyzje.
 
I pan i prezes w przeszłości byliście bramkarzami. Wydawałoby się że łatwiej wam znaleźć kogoś wartościowego na tę pozycję.
- Od początku wiedziałem, że ekstraklasa zweryfikuje umiejętności Ladislava Rybansky'ego. W Gdańsku i w Warszawie grał pod niespotykaną dla siebie wcześniej presją. Dajmy mu czas. Z każdym meczem jest lepiej, nie ukrywam, że po tym jak okazało się, że Rysiek Zajac wypada na dłużej chcieliśmy pozyskać kogoś ogranego w ekstraklasie. Rozmawialiśmy z Mariuszem Pawełkiem, Sebastianem Przyrowskim i Michalem Peskoviciem. Wszyscy jednak cenili się zresztą w  końcu wylądowali w zagranicznych klubach. Był też temat Łukasza Budziłka, ale to młody, perspektywiczny chłopak. My potrzebowaliśmy kogoś na już.
 
Jest pan w Bielsku już prawie pół roku. Zaczynał pan od meczu z Koroną i ostatnio z Koroną graliście. Ten okres został zatem spięty pewnego rodzaju klamrą.
- Niedawno oglądałem film o Manchesterze United, w którym Rio Ferdinand powiedział, że David Moyes potrzebuje dwóch lat, aby poznać drużynę czy strukturę klubu. Jeśli jednak na wstępnie podpisuje się z trenerem sześcioletni kontrakt, to o czymś to świadczy. My działamy w zupełnie innych realiach. Ale mimo to uważam, że przychodząc do Podbeskidzia podjąłem słuszną decyzję. Obejmowałem zespół w trudnej sytuacji. Pamiętam ten pierwszy, zremisowany mecz z Koroną. Jeszcze na początku straciliśmy taką głupią bramkę... Następnie jednak było lepiej i wszyscy przeżyliśmy coś niezwykłego. Począwszy od piłkarzy i kibiców, poprzez sztab szkoleniowy, a na władzach klubu kończąc.
 
Ten sezon pokazał, że bardzo trudno jest po takim sukcesie zejść na ziemię.
- Nic dodać, nic ująć. Cały czas tłumacze zawodnikom, że nie będziemy non-stop wygrywać; że aby walczyć jak równy z równym, musimy pracować na boisku dwa razy ciężej niż inni. Tylko w taki sposób możemy wrócić do korzeni. Tego góralskiego charakteru, dzięki któremu niemożliwe stało się możliwe. 
Dla pana ostatnie pół roku to także życie w innym miejscu. Podobno Bielsko przypadło panu do gustu.
- Zarówno miasto jak i okolica jest bardzo urokliwa. Do tego powstaje piękny stadion. Metodą małych kroczków ten region uczy się ekstraklasy. Wszyscy tutaj muszą się zaadaptować do sytuacji, a taki proces trwa dosyć długo. Pracowałem wcześniej w wielu klubach i w wielu miastach. Każdy z nich miał to „dorabianie się” już dawno za sobą. Nie da się bowiem zrobić wszystkiego od razu. My jako drużyna chcemy w tym całym procesie pomóc. 
 
Czego przede wszystkim brakuje?
- Lepszej infrastruktury, bazy treningowej... Musimy gościnnie trenować w Dankowicach. Potrzebnych jest kilka, a nawet kilkanaście boisk z prawdziwego zdarzenia. Myślę, że budowa nowego stadionu pociągnie za sobą potrzebę takich inwestycji w niedalekiej przyszłości.
 
Kończąc, dlaczego zdecydował się pan na Macieja Iwańskiego.
- Przede wszystkim to, że bardzo dobrze Maćka znam. Razem osiągnęliśmy sukces w Zagłębiu Lubin. Takich piłkarzy w polskiej lidze jest niewielu. Chodzi o liczbę zdobytych bramek, a także asyst. Potrzebujemy kreatywnego i skutecznego zawodnika. Ponadto muszę wyraźnie podkreślić, że Maciek jest bardzo dobrze przygotowany do sezonu. To nie jest piłkarz o „pączkowatym” wyglądzie. Przepracował z tureckim zespołem m.in. dwa obozy i w treningu wygląda bardzo dobrze.
 
 
Rozmawiał Jakub Kubielas

« powrót

 

Cytat Tygodnia

‘’Porażka jest gorsza od śmierci bo trzeba się po niej obudzić"

Czeslaw Michniewicz on Facebook
Galeria