czytaj dalej

Newsy » W mediach

12-01-2010

Koniec kontraktu, koniec piłkarza

Trener Tarasiewicz zapowiedział, że Janusz Gancarczyk w Śląsku Wrocław nie zagra – ani w Ekstraklasie, ani nawet w Młodej Ekstraklasie. W zasadzie Rysiek wprowadził już taki zwyczaj, że kasowany jest każdy zawodnik, z którego w przyszłości nie będzie pożytku i wszyscy przeszli nad tym do porządku dziennego, nikt nie dyskutuje, nikt nie pyta. A ja podyskutuję.

To nie jest wina Gancarczyka, że Śląsk zaoferował mu zdecydowanie gorsze warunki niż Polonia. Nie jest też winą Gancarczyka, że umowa kończy się w czerwcu – można było próbować ją przedłużyć rok temu, pół roku temu, dać odpowiednią podwyżkę odpowiednio wcześnie. Tak zrobił swego czasu Lech Poznań z Rafałem Murawskim – przedłużono umowę, dzięki czemu potem udało się nie tylko wygrać kilka meczów, ale też wytransferować zawodnika za 3 miliony euro (chociaż ten sam Lech z Hernanen Rengifo obrał taktykę siłowania się, na której przegrał). Oczywiście, długie kontrakty to zawsze obustronne ryzyko. Tomasz Dawidowski podpisał z Wisłą umowę na pięć lat i klub nie wyszedł na tym dobrze. Ale z drugiej strony, gdyby Dawidowski nie odniósł tych wszystkich piekielnych kontuzji i grał wyśmienicie, to krakowski klub byłby panem sytuacji. Chcecie go kupić? To płaćcie, bo on ma jeszcze długi kontrakt! Miałby Gancarczyk umowę na wiele lat – nie przechodziłby właśnie do Polonii, za darmo.

Wymaga się więc od piłkarza, a nie wymaga od siebie. Ktoś może powiedzieć – no dobrze, ale Tarasiewicz ma rację, bo grać będzie ktoś, kto przyda się Śląskowi na lata. Jeśli tak, to po co w ogóle wymyślono wypożyczenia? Na przykład Piast wypożyczył teraz Adriana Paluchowskiego, na pół roku. Za chwilę go już w Gliwicach nie będzie, ale kilka bramek strzeli. Można byłoby wstawiać kogoś związanego z klubem na lata, ale przecież w piłce liczy się wynik. Chodzi o to, by na koniec sezonu być najwyżej w tabeli, co daje chwałę (gdy jesteś pierwszy), satysfakcję (gdy zajmujesz niezłą lokatę) i wymierne korzyści finansowe – każde „oczko” wyżej to konkretne pieniądze z Canal+.

Gancarczyk miał kontakt ze Śląskiem na jakiś określony czas – np. na trzy lata. A jeśli na trzy, to nie na dwa i pół. Nie było tam adnotacji: pograsz dwa i pół roku, a potem zostaniesz skasowany, jeśli nie będziesz chciał podpisać jeszcze kolejnego kontraktu. Obie strony zawarły umowę, którą w skrócie można określić – ty grasz, my płacimy. Nagłe wrzucanie chłopaka /oby do tego nie doszło/ w półroczny niebyt jest po prostu nie fair. Można powiedzieć, że Śląsk mu pomógł zaistnieć w polskiej piłce, ale i on pomógł na nowo zaistnieć Śląskowi.

Dobry piłkarz sobie poradzi, będzie szum, medialna walka, presja. Ale o Gancarczyka nikt się dziś nie upomina, nie krzyczy, że to nie wypada. Gdzieś czytam, jak to źle traktowany był Goran Pandev w Lazio Rzym, ale nikt nie widzi, że to samo dzieje się tu, za rogiem. Znam powiedzenie: po co karmić cudze konie? I odpowiadam: bo tak wypada.

Rysiek, którego prywatnie bardzo lubię, chce być twardy, pokazać, że będzie konsekwentny. Ale kto na tym zyska? Ani piłkarz, ani klub. Gdyby na pozycji Gancarczyka był piłkarz o umiejętnościach choćby zbliżonych, to już byśmy go zobaczyli jesienią. A skoro nie ma, to znaczy, że Śląsk świadomie osłabia się przed rundą wiosenną. Nie mój biznes? Jasne. Tylko żal mi zawodnika. Ballacka w podobnej sytuacji nikt nie odsuwał od Bayernu, nie wyobrażam sobie, żeby Legia na wiosnę miała odstawić Muchę (gdyby został i nie podpisał nowej umowy).

Zaczął to w Polsce chyba Zbigniew Drzymała, który odstawił od drużyny Grzegorza Rasiaka. Pamiętam, że wtedy Groclin wyszedł na mecz w koszulkach z napisem „Rossi, jesteśmy z tobą”. Pół żartem dodam, że cieszyła się żona Grześka Szamotulskiego, mająca na imię właśnie Rossi, bo chwilę wcześniej Amica zaprezentowała się w koszulkach „Szamo, jesteśmy z tobą”. I śmiała się, że teraz liga opowiedziała się za całą rodziną.

Wspomniałem o Adrianie Paluchowskim – umowa między Legią i Piastem dotycząca tego zawodnika jest bardzo ciekawa /na takich zasadach wypożycza się zawodników w lidze hiszpańskiej/. Piast dostał go ponoć za darmo, ale musi zapłacić 20 tysięcy złotych za każdy mecz, w którym Adrian nie zagra przynajmniej 45 minut. Niby jest to jakiś haczyk na trenera i wymuszanie na nim wystawiania zawodnika, ale z drugiej strony trener sam go przecież chciał. Legia nie chce zarobić na tym chłopaku pieniędzy, tylko chce, żeby się ograł w ekstraklasie.

Źródło: weszlo.com.

« powrót

 

Cytat Tygodnia

‘’Porażka jest gorsza od śmierci bo trzeba się po niej obudzić"

Czeslaw Michniewicz on Facebook
Galeria