Newsy » W mediach
25-01-2010
Mentalność zwycięzcy
Chciałem wrócić jeszcze do ostatniego meczu z Duńczykami, bo wygrzebałem swoje notatki z 2002 roku. Pamiętam, że wówczas, po mistrzostwach świata w Korei i Japonii, w warszawskim hotelu Sheraton zorganizowano konferencję dla trenerów. Przyjechało kilka bardzo dużych nazwisk – Trapattoni, Voeller, Lemerre, Lagerbaeck. No i Morten Olsen. Wraz z Maćkiem Skorżą poprosiliśmy Pawła Janasa, by pomógł nam dostać się do środka i posłuchać wykładów. Sami o takim zaproszeniu nie mieliśmy prawa nawet myśleć – ja byłem tylko asystentem Mirosława Jabłońskiego w Amice, a Maciek trenerem rezerw.
Olsen zapadł mi w pamięci, ze wszystkich szkoleniowców mówił chyba najciekawiej. Szczególną uwagę zwracał na mentalność zwycięzców. Wypisałem sobie kilka cytatów: „Mentalność zwycięzcy buduje się w każdej grze, w każdym treningu”, „Mentalność wynika z wiedzy”, „Nie można wymagać od piłkarza nagle czegoś, czego nie wymagało się wcześniej”. Chodziło mu o to, że nakładanie presji na zawodników, że teraz – w tym konkretnym dniu – to już naprawdę muszą wygrać, jeśli wcześniej treningi, a nawet sparingi traktowało się na pół gwizdka, nie ma sensu. Mentalność buduje się latami, dzień w dzień, na każdych zajęciach.
Dwa lata później Paweł Janas był już selekcjonerem, Maciek Skorża jego asystentem, a ja prowadziłem Lecha. I wtedy do Poznania przyjechali właśnie Duńczycy, prowadzeni przez Olsena. Dzień przed meczem wraz z Maćkiem oglądaliśmy ich trening. – Jak tak dalej pójdzie, to nie będzie miał kto przeciwko nam zagrać – powiedziałem, widząc jak ostre są te zajęcia, do ilu starć dochodzi. Ale Duńczycy się otrzepali, a dzień później wygrali z nami 5:1. I przypomniał mi się wtedy wykład Olsena. Można bagatelizować takie porażki, ale faktem jest, że na Duńczykach połamali sobie kolejno zęby Boniek, Janas, Beenhakker, a teraz Smuda. Ostatni raz z tym przeciwnikiem wygraliśmy w 1977 roku, kiedy bramki strzelali Masztaler, Lato, Deyna i Szarmach. A przecież kraj to nieduży, 5,5 miliona mieszkańców.
Z czegoś ta różnica między polskimi i duńskimi piłkarzami musi wynikać. Na Zachodzie trener nie boi się sprowadzić Duńczyka, bo wie, że dostanie piłkarza gotowego do rywalizacji, przygotowanego mentalnie, twardego, zdyscyplinowanego taktycznie. Ci zawodnicy mają nie tylko wytrenowane organizmy, ale także wytrenowane mózgi. Może dlatego w 1992 roku udało im się zdobyć mistrzostwo Europy, mimo że na turniej piłkarze byli ściągani z wakacji w ostatniej chwili. Nie przyjechali na wycieczkę, nie przyjechali z nastawieniem zagrania kilku meczów. Przyjechali wygrać, co się tylko da.
U nas – trening to tylko trening, sparing to tylko sparing. A potem budzimy się raz na pół roku i krzyczymy: - Mecz o wszystko! Mecz o wszystko! Czy mecz z Duńczykami w Tajlandii nie był taki sam? Co usłyszeli po nim zawodnicy? Że to nie czas na wygrywanie i że nic się nie stało. Wrócą w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku i z przekonaniem, że zrobili, co w ich mocy. A tak naprawdę, ile razy w roku polscy piłkarze mają okazję zmierzyć się z przedstawicielami innych krajów, innych lig? Tak naprawdę tylko w sparingach, więc to powinna być okazja, by zagrać na maksymalnych obrotach, niemal na śmierć i życie. Niemal, bo oczywiście nie kosztem zdrowia.
Podobnie było kiedyś w piłce ręcznej – mnóstwo meczów nieistotnych, więc je chętnie przegrywaliśmy. I potem te istotne też przegrywaliśmy. Przyszedł Bogdan Wenta i wmówił swoim zawodnikom, że nieistotnych meczów nie ma. Zobaczcie, jak oni walczą, jak oni mało spotkań przegrywają, nawet gdy nie ciąży na nich presja. Mam takie powiedzenie – sukces rodzi sukces, a porażka rodzi porażkę. Żeby wygrywać, najpierw musisz nauczyć się to robić, poznać smak zwycięstwa, a potem się od tego smaku uzależnić.
PS W gazecie „Futbol News” znalazłem wywiad z Rafałem Ulatowskim. Dziennikarz Paweł Hardej (pierwszy raz dziś dowiedziałem się o jego istnieniu) zadaje pytanie: „Michniewicz ma do pana pretensje, że w procesie o pieniądze pomiędzy nim a Zagłębiem Lubin zeznawał pan na jego niekorzyść. To prawda?” Otóż Rafał nie zeznawał, ani na moją korzyść, ani na moją niekorzyść. Nie zeznawał w ogóle, nigdy, w żadnym procesie. Następnym razem redaktor Hardej niech postara się ubarwiać nudne wywiady w sposób inny, niż kłamiąc.
Źródło: weszlo.com.
Cytat Tygodnia
‘’Porażka jest gorsza od śmierci bo trzeba się po niej obudzić"
Podbeskidzie Bielso Biała