Newsy » W mediach
17-11-2010
Michniewicz do piłkarzy Widzewa: Zakładajcie warzywniaki
Podczas spotkania z zawodnikami powiedziałem im: - Składajcie pieniądze, zakładajcie biznesy, warzywniaki, cokolwiek, żebyście nie musieli przeżywać tego, co czuje zwolniony z pracy trener - mówi Czesław Michniewicz.
Ostateczna decyzja zapadła w poniedziałek, choć już w niedzielę, a może nawet w piątek zaraz po meczu Widzewa z Cracovią, było niemal przesądzone, że Andrzeja Kretka zmieni w roli trenera zespołu Widzewa Czesław Michniewicz. We wtorek rano nowy szkoleniowiec już poprowadził zajęcia, rozpoczynając przygotowania do sobotniego meczu z Lechią w Gdańsku.
Między pierwszym a drugim wtorkowym treningiem Czesław Michniewicz znalazł czas na podzielenie się swoimi uwagami i obserwacjami z dziennikarzami.
Podczas spotkania z zawodnikami powiedziałem im: - Składajcie pieniądze, zakładajcie biznesy, warzywniaki, cokolwiek, żebyście nie musieli przeżywać tego, co czuje zwolniony z pracy trener - mówi Czesław Michniewicz.
- Minęło półtora roku od czasu, gdy przestał pan być czynnym trenerem. Co w pańskim życiu zmieniło się w tym czasie?
Czesław Michniewicz: Przede wszystkim mogłem poświęcić dużo czasu rodzinie. Nie musiałem spieszyć się z podjęciem nowej pracy, bo pieniędzy, które wcześniej zarobiłem, nie wydałem ani nie przegrałem w kasynie. Postanowiłem, że zostanę trenerem tylko takiej drużyny, która będzie miała szansę na grę o wysoką stawkę. Takich propozycji póki co nie było. Namawiano mnie na Piasta, na Odrę Wodzisław, nawet na powrót do Arki, ale uznałem, że to mnie na razie nie interesuje. Wykorzystałem ten czas na dokształcanie się, jeździłem na staże do Anglii, byłem u Piotrka Nowaka w Chicago, zbierałem doświadczenia i dzisiaj jestem chyba lepszym trenerem niż półtora roku temu. Myślę, że dojrzałem też jako człowiek. Gdy zaczynałem pracę w Lechu, miałem dopiero 33 lata. Chciałem być dla zawodników kolegą. Teraz widzę to inaczej. Grałem przecież z Maćkiem Mielcarzem i Jarkiem Bieniukiem jeszcze w Amice, ale teraz obustronny dystans musi być. To buduje przecież autorytet.
- Czy rozmawiał pan o zespole z Andrzejem Kretkiem?
- Tak, wymieniliśmy dzisiaj uwagi, rozmowa była miła, o ile można użyć tego słowa w sytuacji, w jakiej znalazł się Andrzej. Potem podczas spotkania z zawodnikami powiedziałem im: - Składajcie pieniądze, zakładajcie biznesy, warzywniaki, cokolwiek, żebyście nie musieli przeżywać tego, co czuje zwolniony z pracy trener. Mam zresztą z Andrzejem coś wspólnego - obaj byliśmy rezerwowymi bramkarzami.
- Na pewno podczas rozmów w sprawie podjęcia pracy w Widzewie była mowa o celach i perspektywach.
- Nie patrzę na razie w tabelę, bo zajmowane miejsca będą ważne w czerwcu. Mamy przecież tylko sześć punktów straty do trzeciego miejsca. Ale zdaję sobie sprawę z sytuacji, w jakiej znalazł się Widzew i wiem, że najpierw należy sobie zapewnić utrzymanie się w lidze i zdobyć kilka punktów. Jedziemy teraz do Gdańska, gdzie nie będziemy faworytami, ale może to i dobrze.
- Czy na brak konkretnych, i przede wszystkim intratnych propozycji trenerskich w tych minionych osiemnastu miesiącach, miała też wpływ podróż do Wrocławia? Właściciel Widzewa Sylwester Cacek głośno przecież mówił, że dla ludzi zamieszanych w korupcję nie ma miejsca w jego drużynie i wykluczał nawet możliwość zatrudnienia pana.
- Nie sądzę, by miało to jakieś znaczenie. Te sprawy są już poza mną. A co do wypowiedzi pana Cacka, to, owszem, czytałem jego opinie, ale w osobistej rozmowie, która nastąpiła po tym wywiadzie, usłyszałem od niego coś innego. Pan Cacek przyznał, że ważny jest dla niego tylko prawomocny wyrok, a na koniec powiedział: - Nie wykluczam, że jeszcze kiedyś będziemy razem pracować.
- Szefowie Widzewa zapowiadają, że interesuje ich tylko praca długofalowa, a tymczasem umowa zawarta została tylko do końca tego sezonu.
- Będę robił wszystko, żeby pracować w Widzewie jak najdłużej. Na razie zdecydowaliśmy się na krótszy kontrakt, żeby się nawzajem lepiej poznać i przyzwyczaić do siebie. To jasne, że praca w Widzewie kiedyś się skończy. Ja porównuję pracę trenera do spaceru po molo. Idzie się, idzie, ale w końcu trzeba wrócić, bo molo się kończy.
- Zasady polityki transferowej są w Widzewie ściśle ustalone i nie każdemu szkoleniowcowi, na przykład Pawłowi Janasowi, to odpowiadało. Czy przedstawił pan już swoje propozycje kadrowe szefom klubu?
- Poznałem nazwiska, którymi klub się interesuje, sam oczywiście będę miał swoje propozycje. Tak jak wszędzie, tak i w Widzewie trener jest tą osobą, która opiniuje poszczególne kandydatury od strony sportowej i nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej.
- Znany jest pan z otwartego stosunku do mediów, prowadzi pan własny blog, stronę internetową. Czy teraz coś się zmieni w tej kwestii?
- Myślę, że na bloga po prostu nie będę miał czasu, ale od komentowania wydarzeń piłkarskich nie będę się uchylał, chociaż oczywiście będę musiał się ograniczać w sprawach dotyczących Widzewa. Kontrakt, który podpisałem, jest bardzo obszerny i zawiera też szczegółowe warunki kontaktów z mediami. Poznałem tę strukturę i zasady. To zrozumiałe, że muszę ich przestrzegać.
- Tak się składa, że od czasów Franciszka Smudy i spadku z ekstraklasy w 2004 roku trenerami Widzewa byli bramkarze, obrońcy i w najlepszym przypadku defensywni pomocnicy. Czy może to mieć wpływ na styl zespołu, który się utrwala z sezonu na sezon?
- We Włoszech uważa się, że mistrzem jest ta drużyna, która straci najmniej goli. Zwycięstwo 5-0 świadczy o tym, że miało się zdecydowaną przewagę. Jeżeli jest się równorzędnym albo słabszym zespołem to sztuką jest wygrać 1-0, co może być nawet trudniejsze, niż to efektowne 5-0. Drużynę buduje się od tyłu, taka jest moja filozofia, a gra obronna jest fundamentem sukcesu.
Rozmawiał: Wojciech Filipiak
Źródło: sports.pl
Cytat Tygodnia
‘’Porażka jest gorsza od śmierci bo trzeba się po niej obudzić"
Podbeskidzie Bielso Biała