Newsy » W mediach
14-05-2010
Palec Boży
Pisałem nie tak dawno, że Wisła nie sprawia wrażenia drużyny, która chce płynąć po mistrzostwo Polski, tylko takiej, która pragnie tylko w tym kierunku dryfować. Takie spostrzeżenia naszły mnie po spotkaniu z Lechem, zremisowanym 0:0. Wtedy krakowski zespół – mimo że był liderem – uznał, że najważniejsze to nie roztrwonić czteropunktowej przewagi i nie podejmować ryzyka. Jest takie powiedzenie: kto nie myśli o zwycięstwie, myśli o porażce.
Wisła pokazała wtedy swoją mentalną słabość. Pokazała, że nie czuje się mocniejsza od Lecha, że się go boi. Zaczęła kalkulować. A w sporcie nie ma miejsca na kalkulacje. Kiedy zaczynasz wyliczać, gdzie jeszcze możesz bezkarnie stracić punkty, to jest twój koniec. Od tamtej pory „Kolejorz” nieustannie wytwarzał presję i w końcu Wisła tej presji nie wytrzymała.
Jednak sprawa mistrzostwa nie jest jeszcze przesądzona – przed nami ostatnia kolejka. Przypomina mi się, jak prowadzone przeze mnie Zagłębie przegrało ważny mecz z Górnikiem Łęczna. Wiele osób mówiło wtedy, że straciliśmy szansę na mistrzostwo, a profesor Chmura stwierdził: - To palec Boży wskaże, kto ma być mistrzem. I w końcu wskazał na nas. Dziś ten palec Boży wskazuje na Poznań… Ale to dziś. Co będzie w sobotę?
Bez względu na to, jak ten sezon się zakończy, chciałem zwrócić uwagę na jedno – jak wielkie znaczenie ma w Polsce atut własnego boiska. Wisła przez cały sezon nie grała na własnym stadionie i to zdecydowanie odbiło się na wynikach. Małe podsumowanie:
2009/10 – 26 punktów u siebie (może być 29), 35 na wyjeździe
2008/09 – 40 punktów u siebie, 24 punkty na wyjeździe
2007/08 – 43 punkty u siebie, 24 punkty na wyjeździe
Ta drużyna zawsze przy Reymonta była niezwykle groźna. W tym sezonie przegrała u siebie cztery mecze, czyli tyle co łącznie w poprzednich… ośmiu sezonach! Mało tego – ostatni raz tyle meczów u siebie Wisła przegrała w sezonie 1996/97, kiedy zajęła… dwunaste miejsce w lidze!
Zauważmy, że kiedy Lech grał we Wronkach, to też tracił punkty, tak jak Wisła w Sosnowcu czy na Suchych Stawach. Dopiero powrót do Poznania, na własny stadion, natchnął ten zespół, presja wywierana przez kibiców zaczęła popychać piłkarzy we właściwym kierunku. Ta jedna runda więcej grana naprawdę „u siebie” okazała się kluczowa.
Ale pamiętajmy – ten sezon się jeszcze nie skończył. Rok temu w ostatniej jednej zostatnich kolejek, przy stanie 1:0 dla Lechii Gdańsk, Mariusz Pawełek przepuścił piłkę pod butem. Ta poturlała się w stronę bramki i odbiła od słupka. Gdyby wówczas padł gol, krakowianie pewnie już by się nie podnieśli. Ale los chciał inaczej – zamiast bramki był słupek i wszystko się odmieniło. Takie szczegóły często okazują się decydujące w ostatecznym rozrachunku.
PS W środę oglądałem z trybun finał Ligi Europejskiej. Przed stadionem zobaczyłem, w dość znaczniej odległości, piłkarzy w dresach Fulham. Już pomyślałem, że trener Roy Hodgson zastosował trik Dona Revie, który swoich piłkarzy wysadzał z autokaru 150 metrów od stadionu i kazał tę odległość przejść piechotą – żeby lepiej poczuli atmosferę. Podszedłem i okazało się, że to nie jest pierwszy zespół Fulham, tylko juniorzy starsi. Wspaniała sprawa – klub organizuje dla swoich juniorów wyjazd na zagraniczny mecz, żeby zobaczyli, co ich może czekać, do czego powinni dążyć, o czym marzyć. Daje dowód, że jeśli będą mocno pracować, to za kilka lat sami zagrają w takim historycznym meczu. Tak wylewa się fundamenty.
Źródło: weszlo.com.
Cytat Tygodnia
‘’Porażka jest gorsza od śmierci bo trzeba się po niej obudzić"
Podbeskidzie Bielso Biała